Przejdź do treści

Jak za pomocą kija hokejowego i zielonych ludków zostałem specem od IT

Jesteś w dobrym miejscu!

Dawno dawno temu, kiedy byłem małym chłopcem, moi rodzice zabierali mnie często do moich dziadków. Mieszkałem tam nieraz przez całe lato robiąc różne ciekawe i mniej rzeczy i generalnie bawiłem się dobrze poznając świat. Bardzo lubiłem ten czas, bo dom dziadków pełen był magicznych przedmiotów. Stare dębowe szafy i regały z suwenirami z całego świata, pamiątkami z poprzednich pokoleń, świecidełkami i różnymi innymi rzeczami przykuwającymi uwagę. Trochę zapomnianymi przez dorosłych, ale dla dzieci będącymi wspaniałym pobudzaczem fantazji. Do dziś pamiętam stare fotografie wiszące na ścianach tu i ówdzie. Pytałem czasem moją babcię:

Pobierz plik w formacie MP3 | Zasubskrybuj i słuchaj w iTunes  | Android | Stitcher | RSS

– Kim jest ta brzydka stara pani z psem na tym zdjęciu?

Babcia odpowiedziała:

– To jest twoja prababcia, i ona nie jest brzydka, to pies jest brzydki!

Na co ja z rozbrajającą szczerością:

– Tak, ale tylko pies się uśmiecha na tym zdjęciu..

tube-radio-338511_1920

Był więc dom ten magicznym domem z wieloma magicznymi rzeczami i kątami. Jednym z moich ulubionych kątów, był ten, w którym stała stara wielka dębowa komoda. Na tej komodzie, stało najbardziej magiczne urządzenie w całym domu – stare, ale wciąż działające radio. Nie jakaś tam nowoczesna wierza HiFi, dolby surround 5+1. Nie, to było stare lampowe radio wielkości bagażu podręcznego RyanAir. Miało drewnianą politurowaną obudowę. Na frontowej ściance kilka pokręteł oraz przełączników i….. w samym środku duży okrągły, zielony – można by powiedzieć dzisiaj – wyświetlacz. Radio w dobrą pogodę łapało przeróżne fale, nawet zagraniczne. Moim ulubionym zajęciem było wstrajanie tych najodleglejszych, ledwo już słyszalnych stacji, i męczenie dorosłych, czy oni również słyszą ten język, który przypomina japoński…

Najbardziej jednak lubiłem kręcić czarodziejskim pokrętłem tak, żeby słuchać muzyki. Pewnego dnia siedzieliśmy z dziadkiem i słuchaliśmy przepięknego koncertu muzyki klasycznej. Kiedy audycja się skończyła zapytałem dziadka jak to jest, że możemy słuchać muzyki z radia. Dziadek bez chwili zastanowienia – odpowiedział:

– To ty nie wiesz? W tym radiu mieszkają takie małe zielone ludziki. Bardzo lubia sobie muzykować i dawać koncerty. Kręcąc tymi gałkami pokazujesz im co chcesz w danym momencie słuchać.

Mijał czas, a ja ciągle myślałem o tych ludzikach. Namówiłem także rodziców, żeby kupili nam do domu podobne radio. Było co prawda mniejsze, ale też miało zieloną, no może, zielonkawą przednią szybkę. Mniejszy model, mniej ludzików – pomyślałem – i radio zostało zaakceptowane.

Mijały kolejne late i zimy. Nie pamiętam już której zimy, ale zima to była prawdziwa, bo było zimno, i to na tyle zimno, że wraz z kolegami postanowiliśmy zrobić sobie lodowisko do gry w hokeja. A że zapowiadałem się wybitnym hokeistą – rodzice sprawili mi prawdziwy kij hokejowy. Jako, że zima była prawdziwa, grywałem w mój nowy ulubiony sport często.

robot-162087_1280

Pewnego dnia po kolejnym meczu wróciłem do domu i nie wiem jak i dlaczego, ale przyszło mi do głowy, że muszę koniecznie zobaczyć tych zielonych ludzików z mojego radia. Popatrzyłem na mój kij do hokeja – popatrzyłem na stalowo-drewnianą klatkę w której zamknięci byli moi zieloni muzykanci i…

Wybitnym hokeistą nie zostałem. W radiu ludzików nie znalazłem, znalazłem za to mnóstwo ciekawych rzeczy. Rezystory, kondensatory, kabelki, śrubki pokrętełka. Uznałem, że ludziki w porę się zwiedzały o moich planach i prysły, zostawiając ten bałagan. Długo mi zajęło poskładanie tego wszystkiego z powrotem. Na szczęście dla mnie mama martwiła się bardziej o mnie niż o radio, a tata tylko burknął, ze i tak nie lubił tej starej puszki… To znalezisko spowodowało później, że wybrałem się do technikum, gdzie mogłem zgłębiać elektroniczną rupieciarnie moich zielonych przyjaciół i szukać ich w coraz to nowych urządzeniach.

Personal_System_2_Series_of_Computers

Mijały lata i na świecie pojawiły się pierwsze komputery. Moje zielone ludziki, zaczęły pomieszkiwać w tych skomplikowanych maszynach. Za pierwsze zarobione w wakacje pieniądze postanowiłem kupić, stary, niemodny, ale wciąż działający komputer. Przygoda z kijem hokejowym i poszukiwaniu ludzików nauczyła mnie ciekawości, ale lata praktyki pokazały, żeby do ich szukania używać bardziej wysublimowanych narzędzi. I tak, do szukania zielonych ludków w komputerze użyłem właściwego sprzętu. Nawet więcej – rozkręciłem go na kawałki, rozbudowałem, skręciłem i wciąż działał. Dało to początek kolejnej przygodzie, tym razem z maszynami, które kiedyś zastąpić mają ponoć człowieka. Od tej pory postanowiłem, że będę się zajmował… szukaniem małych zielonych ludków, lubiących muzykę, we wszystkich możliwych technicznych urządzeniach.

Nic nie jest bezpieczne… Kij hokejowy czeka.

Jeśli znajdziesz chwilę i uważasz, że warto – zapraszam do podzielenia się swoją opinią, dodawania recenzji i gwiazdek na iTunes 🙂 W ten sposób podcast będzie bardziej widoczny i dotrze do większej ilości osób.

Oceń podcast w iTunes – jeżeli korzystasz z aplikacji Podcasty:

  • Wyszukaj podcast „Tato na Wyspach Magis” w aplikacji
  • W sekcji „Programy” kliknij „Tato na wyspach Magis”
  • Przejdź do zakładki „Oceny i recenzje”
  • Kliknij w link „Napisz recenzję”

Jeżeli korzystasz ze Stitcher’a:

  • Wejdź na stronę stitcher/TNWMagis
  • Przewiń stronę w dół, aż zobaczysz okno „Show Ratings and Reviews”
  • Kliknij „Write a review”

 Jeśli podobnie jak ja uważasz, że #RodzinaJestFajna i podobał Ci się ten wpis, zapraszam do podzielenia się nim ze znajomymi i do śledzenia mnie w następujących miejscach:

Więcej, bardziej, pełniej – Magis!
Facebook:/TatoNaWyspach
Twitter:@TatoNaWyspach
Instagram:@TatoNaWyspach.co

1 komentarz do “Jak za pomocą kija hokejowego i zielonych ludków zostałem specem od IT”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *