Przejdź do treści

Rób to co kochasz – Kamil Zbozień

Kamil Zbozień Rób to co kochasz!

Mój dzisiejszy gość wie dokładnie czym jest jezuickie Magis. Kiedyś nie lubił poniedziałków, robił wszystko by grać zawodowo w koszykówkę i to najlepiej w lidze NBA. Okazało się jednak, że przez kontuzję to nie będzie w ogóle możliwe. Miał więc mały kryzys. Nie poprzestał jednak na tym, zaczął szukać w sobie innych talentów. Zaczął pytać samego siebie czy oprócz grania w kosza jest jeszcze coś co kocham robić?
I znalazł. Dziś uwielbia poniedziałki, pracuje z niesamowitymi ludźmi i pomaga innym robić to co kochają. Sam bowiem podąża za swoimi pasjami i dzięki temu czuje się spełniony. Moim dzisiejszym gościem jest Kamil Zbozień, założyciel firmy i można powiedzieć całej społeczności o nazwie “Rób to co kochasz” czyli RTCK. Zapraszam serdecznie.

Pobierz plik w formacie MP3 | Zasubskrybuj i słuchaj w iTunes  | Android | Stitcher | RSS

Notatki do odcinka 📄

  • Jak dzięki poznaniu samego siebie i swoich pasji można poznać swoje ukryte talenty?
  • Konkretne ćwiczenie, które pomoże Ci rozgraniczyć pomiędzy czasem spędzanym z rodziną i czasem pracy,
  • Jak prostą czynność jedzenia rosołu można przekuć na rytuał rodzinny?
  • Dlaczego posiadanie korzeni jest tak ważne, aby rozumieć samego siebie, swoje miejsce na ziemi i w konsewrencji swoje powołanie?
  • Jak poradzić sobie po stracie czegoś co wydaje się być twoim jedynym talentem i na czym budujesz siebie i swoją przyszłość?
  • Co będziemy robić w niebie przez wieczność?
  • Jakie ćwiczenie może pomóc Ci zacząć robić to co kochasz?
  • Jak umiejętnie podjąć ważną decyzję życiową – post Kamila na FB

Strony, książki, ludzie wymienieni w tym odcinku 📚


Kamil Zbozień | Założyciel firmy i można powiedzieć całej społeczności o nazwie “Rób to co kochasz” czyli RTCK

Transkrypt rozmowy

Cześć, Kamilu! Czy możesz przedstawić się słuchaczom i powiedzieć, kim jesteś i czym się zajmujesz?

Kamil Zbozień: Wczoraj opublikowałem na Facebooku taki post: „Jestem Kamil, jestem ojcem i robię to, co kocham”. Więc to jest część mojego przedstawienia się. Dodatkowo jestem właścicielem RTCK, czyli przedsiębiorcą. Staram się wypełniać te wszystkie podstawowe role życiowe i wpisywać je w codzienność. Jestem więc najnormalniejszym na świecie człowiekiem, a najbardziej lubię mówić o sobie, że jestem nikim. To z takiego względu, że udało mi się kiedyś poznać Stwórcę i gdy postawiłem go na pierwszym miejscu, to ta gigantyczna różnica pomiędzy nim a mną sprawiła, że lubię tak o sobie mówić. To też dlatego, że wszystko, co mam, zawdzięczam jemu.

Rób To Co Kochasz!

A z drugiej strony on wzywa nas do tego, żeby żyć pełnią życia. Stąd właśnie RTCK. Czy możesz rozwinąć ten skrót?

Kamil Zbozień: RTCK to są pierwsze litery od hasła RÓB TO, CO KOCHASZ. Wzięło się to z chęci pomagania ludziom, aby ich życie było pełne, obfite i z jak największym smakiem.

Wiem, że w swoim życiu kierujesz się duchowością ignacjańską, która mi również jest bliska. Myślę, że jesteśmy wychowankami tych samych duszpasterzy. W nazwie mojego podcastu jest również magis, który nawiązuje do tej duchowości. Czy możesz powiedzieć, w jaki sposób Ty realizujesz magis w swoim życiu?

Kamil Zbozień: Dodam jeszcze, że nasza działalność RTCK weszła w życie w 2015 r. Wcześniej staraliśmy się budować różne marki, prowadziliśmy wydawnictwo pod nazwą MO-RECORDS, robiliśmy akcesoria i trochę odzieży pod marką Newsource, szkolenia Pure Profit. Wszystko było bardzo rozproszone, ale spinała to marka M.O.R.Enterprise. To było nawiązanie do magisu z takiego angielskiego podejścia, czyli „więcej”, oraz od strony duchowości ignacjańskiej. Później staraliśmy się to uporządkować, ale tak naprawdę chodzi o to samo: robienie tego, co się kocha. To jest realizacja magis, czyli takiego życia bardziej, więcej, na większą chwałę Stwórcy. Jest to też zachęta do tego, żeby ta droga do doskonałości, jak mówi Ignacy, nie miała tu na ziemi mety.

Z tego, co powiedziałeś, wynika, że przekułeś w jakiś sposób swoją pasję w zawód, działalność, to, z czego utrzymujesz rodzinę. Mnie również udało się tego dokonać, aczkolwiek po drodze miałem pewne wątpliwości wynikające z tego, że są dwie szkoły. Jedna z nich mówi o tym, że powinniśmy mieć hobby jako odskocznię, jako coś, co robimy po godzinach, natomiast praca powinna być ciężka, nużąca i niemająca nic wspólnego z pasją. Czy masz swoje zdanie na ten temat? Czy uważasz, że nie powinniśmy pracować w swoich pasjach, czy może jednak da się to połączyć i po prostu być zadowolonym z tego, co się robi, i to kochać?

Jest taka książka Maxa Lucady, brat Arkadio często ją przytacza w swoich spotkaniach RTCK. Tam jest powiedziane, że największym sukcesem zawodowym w życiu jest taki stan, kiedy na co dzień możesz robić to, w czym jesteś najlepszy, i to jest mi bardzo bliskie. To może być związane z pasją, bo często gdy robimy to, co jest spójne z nami, czyli z naszymi silnymi stronami i talentami, to jednocześnie to staje się naszą pasją. Chociaż pasji możemy mieć wiele. Moja koncepcja związana jest właśnie z takim podejściem do budowania na tym, w czym jesteśmy najlepsi, czyli na tych naszych silnych stronach i talentach, a często nawet pasjach. Mam teraz takie powiedzenie, że uwielbiam poniedziałki, chociaż dawniej ich nie znosiłem. Moja praca, którą buduję na swoich silnych stronach i talentach, też stała się pasją, bo jeśli nie mogę doczekać się poniedziałku, gdy pójdę do pracy, to znaczy, że jest to jakaś pasja.

Ja podchodzę do tego w ten sposób, że pracuję dalej w swojej pasji i rozwijam ją, aczkolwiek jako hobby staram się robić coś, co jest dla mnie nowe, fajne i rozwijające, ale wciąż jest to hobby. Na dzień dzisiejszy nie jest to moją pracą, bo mój zawód jest związany z czymś innym tudzież innym aspektem tej pasji.

Jak rozgraniczyć czas na pracę i czas dla rodziny?

Powiedziałeś, że nie możesz doczekać się poniedziałku, więc na pewno jesteś zajęty prowadzeniem swojej firmy. Wbrew pozorom to nie jest droga na łatwiznę, tylko wręcz przeciwnie. Powiedz mi, jak radzisz sobie ze znajdowaniem czasu dla rodziny?

Kamil Zbozień: To jest chyba największe wyzwanie. Trzymam się pewnych zasad. Pracuję tylko osiem godzin, chociaż teraz wydłużyłem to do dziewięciu, ale tylko dlatego, żeby po czterech godzinach zrobić sobie godzinną przerwę na trening, czyli nadal pracuję osiem godzin, ale mam jeszcze trening. Natomiast o godzinie 16 zawsze kończę pracę i wracam do domu. Mam dwie córki i żonę, więc jak tylko otwieram drzwi, to dziewczyny wybiegają i krzyczą: „Tata, tata”. To jest niesamowite. Ta chwila daje tę pierwszą siłę, żeby zostawić pracę. Ta radość powoduje, że w tym pierwszym momencie łatwo jest zostawić pracę, natomiast później moja największa walka odbywa się na takim polu, żeby nie wracać do spraw związanych z pracą, gdy minie już ten pierwszy entuzjazm po powrocie do domu.

Czasem po godzinach pracy mam pokusę, by zerknąć, sprawdzić jakieś statystyki, jak ruszyła np. przedsprzedaż lub premiera. Mając świadomość, jak bardzo ważny jest ten czas dla rodziny, udaje mi się te małe walki wygrywać. Ale też dużo dała mi rozmowa z jednym z jezuitów, który dał mi takie ćwiczenie: jak wychodzę z domu rano do pracy, to żebym za progiem z błogosławieństwem zostawił rodzinę w domu, ale też to samo w drugą stronę – jak przychodzę po pracy, to żebym za tym progiem zostawiał pracę i wchodził w zupełnie inną rolę, i to z pełnym zaangażowaniem. To bycie tu i teraz jest więc czymś, co mi pomaga i stawia mnie do pionu, ale jest też największą walką, bo te pokusy są codziennie.

Żeby skupiać się na jednej rzeczy naraz. Nie robić tzw. multitaskingu, czyli jesteś wszędzie, ale nic tak naprawdę nie robisz, nie jesteś dla nikogo.

Mam pytanie odnośnie do rytuałów w związku i rodzinie. Czy masz jakieś rytuały, którymi mógłbyś się podzielić? Dla przykładu: my mamy tak, że przynajmniej raz w tygodniu chodzimy z żoną na kawę. Zasada jest taka, że wychodzimy z niej w jakiś sposób podbudowani, pocieszeni, jeżeli którakolwiek strona potrzebuje pocieszenia. Dodatkowo niedziela jest dla nas – idziemy wtedy do kościoła czy właśnie na kawę całą rodziną.

Kamil Zbozień: Pierwsze, o czym pomyślałem, to niedzielny rosół u rodziców żony – jest tak dobry, że przebija wszystkie inne możliwości. U mnie takich elementów rodzinnych, związanych z korzeniami jest dużo, więc staram się spędzać dużo czasu i u jednych dziadków, i u drugich. Natomiast ten niedzielny rosół to domena mojej teściowej, którą bardzo lubię i teraz pozdrawiam. Dziewczynki uwielbiają jedną i drugą babcię. Moja mama jest krawcową, szyje kotki, pieski, dziewczynki szyją razem z nią.

Co do tych randek, to podpatrzyłem u kolegi, żeby zacząć zabierać swoje córki na randki. Mam już na koncie kilka takich randek z córkami. Jeśli chodzi o wyjazdy sam na sam z żoną, to dopiero kilka miesięcy temu córki zostały na noc bez nas, a mają dwa i cztery lata. Młodsza już była gotowa, by zostać na noc z dziadkami i ze swoją ukochaną ciocią. Rytm naszych randek powrócił więc niedawno, bo przez ostatnie cztery lata ta rzeczywistość z dziećmi jednak bardzo mocno nas zdominowała.

Poznaj swoje korzenie

U nas jest podobnie. Mam dwuletnią córkę i pięcioletniego syna, więc jest to niewątpliwie trudne. Wspomniałeś o korzeniach i często powtarzasz to w swoich wywiadach. Opowiedz jakąś historię, która zilustrowałaby, dlaczego posiadanie i pielęgnowanie korzeni jest tak ważne.

Kamil Zbozień: Kiedyś od jednego z jezuitów dostałem książkę, która – jak on to ujął – była pod takim mało męskim tytułem Wrażliwy wojownik. Napisał ją jeden z żołnierzy amerykańskich, który zaraz na początku poruszył wątek korzeni, to, jak bardzo są istotne, szczególnie w Ameryce, gdzie częste i dalekie przeprowadzki z jednego miasta do drugiego wiążą się z tym, że człowiek podąża bardziej za okolicznościami życia. Zarezonowało to we mnie, ponieważ zawsze byłem rodzinny. Mój dziadek miał dwanaścioro dzieci, często tam przebywałem. Jestem z Nowego Sącza, a kto jest z tego miasta, jest z tego dumny i lubi się tym szczycić. Mieszkałem w wielu miejscach w Polsce i na świecie, natomiast do Nowego Sącza mam sentyment i ciężko wytłumaczyć mi, dlaczego w moim sercu to gra.

Nie wiem, skąd jest ta nuta, ale jest. Z tego powodu działalność założyliśmy w Nowym Sączu, chociaż łatwiej by nam było, gdybyśmy prowadzili wydawnictwo ogólnopolskie – mając klientów i autorów raczej w Polsce niż w Sączu, łatwiej by nam było prowadzić działalność w Krakowie czy w Warszawie. Jednak te korzenie są silniejsze. Biuro mamy teraz w Wyższej Szkole Biznesu, a to jest pierwsza prywatna uczelnia biznesowa, też z silnymi korzeniami.

Porady dla siebie i innych

Jaką poradę dałbyś sobie, gdybyś był w wieku 20 lat?

Kamil Zbozień: Gdy miałem 20 lat, to byłem pochłonięty przeciętnością. Zostawiłem wtedy koszykówkę, która była dla mnie rzeczywistością, o jaką modliłem się co wieczór, bo chciałem zostać zawodowym koszykarzem. To było dla mnie coś tak ważnego w życiu, że jak tego zabrakło i zrezygnowałem z koszykówki, to pojawiła się ogromna pustka. Nie wiedziałem, co będę w życiu robił, miałem ogromny lęk związany z tym, czy będę potrafił jeszcze budować swoją zawodową rzeczywistość na silnych stronach, na talencie. Wtedy uważałem, że talent do koszykówki jako mój jedyny został zaprzepaszczony i nie ma dla mnie ratunku.

Gdy miałem 20 lat, żyłem więc w lęku o przyszłość. Czyli wtedy to nie było nic inspirującego. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, myślałem wtedy, że Stwórca nie jest za bardzo zainteresowany tym, co ja robię, żeby mi pomagać w moim życiu zawodowym, w tym, jakie studia powinienem wybrać, że nie rozmawia się z nim na takie tematy. Poradziłbym więc samemu sobie, żeby Pana Boga zaprosić do każdej rzeczywistości, w której się jest. Szczególnie rada ta kierowana jest do człowieka, który ma dziś 17, 18 czy 20 lat – zaprosić Boga do rzeczywistości poznawania siebie samego. Bo jeżeli chcemy pracować z powołania, to trzeba poznać siebie. Z kim to zrobić, jak nie z tym, kto nas stworzył i najlepiej wie, jacy jesteśmy? Może to zbyt ogólna rada, ale dla mnie najważniejsza. Ona ma dla mnie największe znaczenie z perspektywy całego mojego późniejszego życia.

Myślę, że chyba wszyscy rozdzielamy to sacrum i profanum i gdy skupiamy się na rzeczach duchowych, modlimy się czy chodzimy do kościoła, to jest wtedy sacrum, natomiast właśnie taką przeciętność jak wybór szkoły i pracy traktujemy jako zupełnie inną rzeczywistość, a tak naprawdę powinniśmy to połączyć.

Kamil Zbozień: Ja tego wtedy nie wiedziałem, ale teraz już wiem.

Czy masz jakąś ulubioną lekcję, której nauczył Cię Twój tato?

Kamil Zbozień: Mój tato był dla mnie jednym ze wzorów pracy, co miało zarówno pozytywne, jak i negatywne strony, dlatego że był to taki gliniarz z zamiłowania. Ja nigdy nie widziałem, żeby on pracował, a jednak pracował. On zawsze był w swojej roli policjanta, i to takiego jak z filmów amerykańskich, i w młodości to mi imponowało. Z kolei moja mama jest krawcową z zamiłowania, więc to dążenie do realizacji swoich talentów miałem we krwi, mimo że zakopałem to po koszykówce. Nigdy nie widziałem ojca zmęczonego, zniechęconego swoją pracą, nigdy na nią nie narzekał. Był nią wręcz pochłonięty do tego stopnia, że na pewnym etapie życia była ważniejsza od rodziny.

W pewnym momencie związek rodziców się rozsypał, relacji z nami też było niewiele, bo tata zawsze był w pracy. Dopiero po latach zaczęliśmy to odbudowywać. To było dla mnie duże świadectwo, które w pewnym sensie mnie ratowało, bo lęk związany z tym, co będę robił w życiu, był duży i nie był niczym miłym, ale jednocześnie nie pozwolił mi wejść w strefę komfortu. Poszedłem na informatykę, zupełnie nietrafnie, i nie chciałem w to dalej brnąć. To nie było dla mnie. Ten lęk w jakimś stopniu mnie uratował.

Wskazówki dla młodych ludzi

Wróćmy do ludzi młodych i jakichś wskazówek, które moglibyśmy im dać – co młody człowiek, który jest na końcówce studiów, mógłby zrobić, aby zmienić swoje zapatrywanie na przyszłość, szczególnie w takiej alternatywie: pójść na studia, znaleźć pracę, 9–17 w biurze, powrót do domu i do telewizora? Co zrobić, aby zacząć myśleć perspektywicznie w kontekście RTCK, ale niekoniecznie pracy biurowej czy w takim standardzie, który próbuje nam się sprzedać w życiu codziennym?

Kamil Zbozień: Nawrócić się w sensie zmiany myślenia. Żeby nie przepchać tego schematu, bo bardzo łatwo go przepchać w takim sensie, że człowiek jest skazany na przeciętne życie, że skoro wszyscy tak mają, to może ja też tak powinienem. Nie poddać się temu. Ale to nie jest prawda. Podskórnie to czujemy, obserwując lekarzy czy nauczycieli z zamiłowania, że ta rzeczywistość nie jest zarezerwowana tylko dla sportowców, aktorów, muzyków i ludzi, którzy kojarzą się ewidentnie z jakimś talentem, ale że to jest perspektywa i zadanie dla każdego.

Jeden z moich kolegów, Andrzej Tokarz, opowiadał, że pewien jezuita z Nowego Sącza przedstawił niebo jako miejsce realizacji swojego pełnego potencjału, a naszą wędrówkę na ziemi jako przygotowanie się, jako szkołę, by w wieczności robić to, co najbardziej w naszym sercu gra. On akurat sprzedawał części w sklepie samochodowym, więc zadał sobie pytanie, czy całe życie chciałby w niebie sprzedawać części. Wyobrażenie sobie takiej rzeczywistości, że coś będzie musiał robić przez wieczność, było dla niego niesamowitą pobudką i impulsem do zmiany.

To był facet z ogromnym talentem – każdy, kto go obserwował, widział jego niesamowity talent. Jemu samemu ciężko było dostrzec, że coś, czego sami szukamy, ma na wyciągnięcie ręki. Myślę jednak, że młodemu człowiekowi stojącemu u progu wejścia w dorosłość pomogłaby taka zmiana myślenia i niezgoda na to, by wpaść w przeciętność. Nie ma łatwej odpowiedzi na takie pytanie.

Szukaj własnych pasji i talentów

Dotknąłeś ciekawej kwestii, mianowicie szukania własnych talentów i rozmawiania o nich z innymi ludźmi, żeby się tego nie bać. Sam to przeżywałem: wydaje Ci się, że jesteś dobry w czymś innym albo że nie jesteś wcale dobry w tym, co robisz, a inna osoba może zadziałać dla Ciebie jak lustro, które wręcz powie Ci: spróbuj tego, tamtego, robisz naprawdę dobre rzeczy. Jeden z moich znajomych w Londynie, Tomek Kania, proponuje pewne ćwiczenie w swojej Misji 52 dla małżonków. Chodzi o to, by pytać innych, w czym jesteśmy dobrzy. Szczególnie gdy jesteśmy na etapie szukania nowej pracy, zmiany pracy czy swojego powołania. To jest bardzo ważne, by rozmawiać z ludźmi i mieć taką samoświadomość.

Kamil Zbozień: Jakiś czas temu promowaliśmy polską wersję testu StrengthsFinder Instytutu Gallupa, która jest rozbudowana o opinie ludzi z naszego najbliższego otoczenia o nas samych. Myślę, że to jest cenne, chociaż często ta opinia może nie być prawdziwa. Zależy więc, kogo pytamy.

Tu trzeba być bardzo ostrożnym, bo zdarza się, że nasze talenty są zakopane i dopiero gdzieś na dnie swojego serca możemy się do nich dokopać, a jak ktoś patrzy na nas przez pryzmat nie tych talentów, tylko naszych zaniedbań, to ciężko będzie mu coś odkryć, chyba że to jest naprawdę bliska nam osoba. Proponowałbym więc i jedno, i drugie.

Przypomniałeś mi radę mojej mamy, gdy urodził się mój pierworodny syn. Człowiek nie ma w tym doświadczenia, więc słucha wszystkich, pyta wszystkich. Moja mama powiedziała tak: „Słuchaj wszystkich, ale rób to, co uważasz”. Jest to więc podobna rada, by słuchać, bo czasami mogą być jakieś perełki, a czasami rzeczy subiektywne.

Kamil Zbozień: Pamiętam, że gdy dostałem wymarzoną dla mnie pracę, miałem przekonanie, że to jest spójne z tym, co chciałbym robić, z moimi pragnieniami. To była praca w branży finansowej, polegała na rozmowach z ludźmi, prezentacjach, głoszeniu różnych konferencji finansowych. Gdy podzieliłem się tym z jednym z bliskich kolegów, jego opinia była taka: „Człowieku, gdzie Ty się pchasz? Przecież Ty się będziesz jąkał, gdy zaczniesz z ludźmi rozmawiać. Nie nadajesz się do tego”.

Powiedział o mnie prawdę, ale z perspektywy kilkuletniej znajomości, bo byłem wtedy powściągliwy, nieśmiały i nie wybijałem się w towarzystwie, natomiast to nie była do końca prawda o mnie. Normalnie ta opinia by mnie zabiła, ale jednak wygrało przekonanie, że moje pragnienia mówią coś innego. Trzeba więc być ostrożnym, jeśli chodzi o opinie innych.

Jak rozgraniczyć zachcianki od pragnień?

Warto też odróżniać zachcianki od pragnień. Jeśli Twoją zachcianką byłoby prowadzenie firmy, to po takich opiniach prawdopodobnie byś sobie odpuścił i to by znikło, ale ta ciężka opinia mogłaby otworzyć Ci furtkę do nowego sposobu myślenia, aczkolwiek nie zabiłaby Twego pragnienia, bo właśnie ono grało Ci w sercu.

Kamil Zbozień: Pragnienia mają to do siebie, że często dojrzewają latami.

I są odporne na negatywne opinie, które mogą być ważne, bo być może musisz coś dopracować, zapisać się na kurs publicznego mówienia i wtedy możesz robić coś, co Ci w sercu gra.

Gdybym poprosił Cię o bycie wykładowcą na moim wirtualnym uniwersytecie życia, to jaki przedmiot byś wykładał i co chciałbyś przekazać młodym ludziom?

Kamil Zbozień: Ostatnio miałem konferencję na pierwszym spotkaniu społeczności i mówiłem o odkrywaniu swojego potencjału. Dawałem konkretne ćwiczenia, jak to zrobić. Druga rzecz to taki proces ignacjański do podejmowania bardzo ważnych, życiowych decyzji. Na moim Facebooku to bardzo popularny post, tam opisany jest cały ten proces. To jest trudne, pracochłonne, ale bardzo skuteczne.

Książki

Czy jest jakaś książka, którą ostatnio przeczytałeś, a zrobiła na Tobie wrażenie?

Kamil Zbozień: Taka, która zrobiła na mnie największe wrażenie, to Biblia. Przeczytałem tam fragment, w który uwierzyłem, czyli słowa Mateusza, gdzie Pan Jezus mówi, żeby nie troszczyć się o to, co mamy jeść, pić i w co się przyodziać, tylko żebyśmy przypatrzyli się liliom – skoro Bóg troszczy się o nie, to czy nie troszczy się także o ludzi małej wiary? Określenie „małej wiary” sprawiło, że postanowiłem uwierzyć. Mieć wiarę w to, że faktycznie Stwórca będzie się o mnie troszczył. Postanowiłem zaryzykować, że mówi prawdę. Okazuje się, że mówi prawdę i troska o Królestwo Niebieskie powoduje, że wszystko inne jest dodane.

W kontekście tego, o czym dzisiaj rozmawiamy, to jest to też królestwo głębi naszego ducha, tego, jacy jesteśmy, z czego jesteśmy ulepieni. Jak to mówi o. Adam Szustak – jaki jest kształt naszej duszy. To wszystko ma duży związek z naszym powołaniem, z tym, co w tym świecie możemy robić dla samych siebie, dla innych, na czym budować swoją pracę, całą życiową misję. Biblia to dla mnie najpraktyczniejsza księga świata. Jak mówi ks. Węgrzyniak: po niej jest długo, długo nic, a później są różne inne ciekawe książki.

Czy możesz podać ich przykłady?

Kamil Zbozień: Książka 7 nawyków skutecznego działania Coveya zrobiła na mnie duże wrażenie. Lubię do niej wracać. Lubię książki z zarządzania. Fascynuję się teorią pełnej partycypacji, więc lubię lektury z tego zakresu. Wieloryb nie może latać Maxa Lucady – na jej podstawie powstał jeden z naszych audiobooków, czyli Wielka ryba – o poznawaniu swoich silnych stron. Uczestniczę we wszystkich naszych konferencjach. Okazało się, że one są tak dobre, że jedno z największych wydawnictw w Polsce zgłosiło się do nas, żeby je poprzerabiać na książki.

Z naszych audiokonferencji powstają więc książki, oczywiście autorzy muszą podopisywać niektóre rozdziały, żeby materiał był pełnowartościowy. Każda nasza konferencja, czyli potencjalna książka, to są rzeczy, z których sam korzystam i które też robią robotę. Naszą zasadą jest to, że bijemy się o to, czy wydać daną pozycję, czy nie. Część nie powstała tylko dlatego, że nie było pełnego przekonania, a my chcemy robić tylko te rzeczy, które faktycznie pomagają ludziom robić to, co kochają – w tym naszym ujęciu, czyli budować swoją świętość w życiu codziennym, szczęśliwą rodzinę oraz samego siebie w każdym wymiarze, w wymiarze pracy również.

Czym jest szczęście i sukces?

Czym dla Ciebie jest szczęście?

Kamil Zbozień: Nie wiem.

A czy jesteś szczęśliwym człowiekiem?

Kamil Zbozień: Tak. Lubię tak o sobie mówić. Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Gdy staję do wieczornego rachunku sumienia i tego ignacjańskiego, w którym pierwszym punktem jest dziękczynienie, to bardzo często zatrzymuję się na nim i nie idę dalej. Zawsze było we mnie dużo dziękczynienia, nawet gdy jako młody chłopak nie miałem jeszcze tej swojej świadomej drogi ze Stwórcą, bo wydawało mi się, że on nie chce być obecny we wszystkich wymiarach życia, to gdy się modliłem, to tylko dziękowałem, a jedyne, o co się modliłem, to to, żeby grać w NBA. Ta prośba się nie spełniła, ale dziękczynienie pozostało.

Nie wiem, czym jest szczęście. Ciężko je zdefiniować. My mamy takie powiedzenie, że człowiek, który robi to, co kocha, mówiąc najprościej, to człowiek szczęśliwy, a osoba, która robi to, co kocha, to ta, która realizuje swoją osobistą świętość. Według mnie to daje turboszczęście. Jeśli człowiek dąży do świętości w życiu codziennym, to ma gwarancję, że będzie szczęśliwy.

Słyszałem, że dziękczynienie to pierwszy krok do szczęścia. Zauważenie małych rzeczy, za które jesteś wdzięczny, jest pierwszym krokiem do bycia szczęśliwym, bo po takim cyklu dziękczynienia zauważasz więcej.

Czym dla Ciebie jest sukces?

Kamil Zbozień: Tu bym przywołał Małysza. Małysz mówił, że dla niego sukces to dwa dobre skoki i on koncentruje się na nich. Dla mnie sukcesem jest to, by codziennie koncentrować się na swoich dwóch dobrych skokach, czyli żeby być tu i teraz i to „tu i teraz” realizować jak najlepiej. Mamy bardzo rozbudowaną charakterystykę naszej marki RTCK i wizja naszej przyszłości pokrywa się ze słowami Jana Pawła II, że przeszłości już nie ma, przyszłość jest niepewna, tylko „dziś” jest Twoje.

To bycie tu i teraz, oczywiście ze swoimi planami, strategiami, oraz jak najlepsza realizacja tych swoich dwóch dobrych skoków są dla mnie największym sukcesem. Te dwa dobre skoki później składają się na kryształową kulę, pierwszą, drugą i trzecią, czyli na sukces w ujęciu długoterminowym.

Rob to, co kochasz! Gdzie zacząć?

Co można zrobić, żeby zacząć robić to, co się kocha?

Kamil Zbozień: To jest bardzo uzależnione od tego, w jakim ktoś jest stanie, na jakim etapie życiowym. Najprostszym ćwiczeniem jest zobrazowanie swojego życia na okręgu, podzielenie go na osiem części i wypisanie na każdej z nich swoich kluczowych sfer życia, np. rodzina, praca, finanse, zdrowie, duchowość. Należy ocenić siebie na skali od zera do dziesięciu, na ile jesteśmy usatysfakcjonowani w każdej z tych sfer, i zacząć robić coś z tej sfery, która dostała najniższą punktację.

Dla mnie robienie tego, co się kocha, to jest taka droga do pełnego życia, obejmująca wszystkie te sfery, całe nasze życie. To, co każdy mógłby zrobić, jest właśnie zależne od tego, gdzie najbardziej potrzebuje coś wzmocnić. Dla kogoś może będzie to kwestia rodziny, bo np. w pracy rozwija się super, ale kosztem życia rodzinnego, więc być może trzeba podjąć decyzję w tym aspekcie. Inna osoba ma poukładane sprawy rodzinne, ale nie odkryła samego siebie i będzie potrzebowała zrobić coś w tym kontekście.

Polecałbym więc zrobić takie ćwiczenie i podjąć jakiś mały krok, jakąś decyzję. Jeśli ktoś podjąłby jakąś decyzję dla samego siebie po wysłuchaniu tego nagrania, to by oznaczało, że Twój podcast robi naprawdę dobrą robotę, bo zmienia ludzi. Każda decyzja prowadzi do zmiany i tego życzyłbym tym, którzy nas słuchają: żeby wyszli z tym, co najbardziej w ich sercu zarezonowało podczas naszej rozmowy.

Na koniec powiedz, gdzie ludzie mogą znaleźć Cię w internecie?

Kamil Zbozień: Na razie prowadzę swoją osobistą komunikację tylko na Facebooku. Mam tam profil „Kamil Setnik Zbozień”. Można mnie też znaleźć na RTCK, bo tam najczęściej publikuję newslettery. Na głównej stronie (rtck.pl) oprowadzam ludzi po RTCK, więc tam też zapraszam.

Dzięki wielkie. Dziękuję za czas poświęcony mojemu podcastowi i za rozmowę.

Serdeczne dzięki i wszystkiego dobrego.

Podobne wpisy 🌐


Tomek Kania o tym jak żyć pełnią życia
Misja52 – Dlaczego rytuały rodzinne są ważne
10 sposobów na to żeby Twoje małżeństwo było dobre

/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *