Anna Jańczuk jest działaczką społeczną, terapeutką (counsellor), akredytowanym promotorem zdrowia, specjalistką w zakresie pomocy ofiarom przemocy domowej przy organizacji Refuge. Z wykształcenia jest Technikiem Rolnictwa Ekologicznego, dlatego czasem przedstawia się jako „rolnik psychologiczny siejący pomocną wiedzę”.
Pomaga dlatego, że sama doświadczyłam trudnych sytuacji i kryzysów w Polsce i w Wielkiej Brytanii. Dlatego sama wie jak wiele znaczy, kiedy ktoś poda pomocną dłoń. Wykorzystując swoje doświadczenia stara się wspierać tych, którzy cierpią lub czują się zagubieni. Od wielu lat zajmuje się pomocą osobom, które doświadczyły różnego rodzaju traumy czy zaniedbań w dzieciństwie. Prowadzi warsztaty dla rodziców w polskich szkołach sobotnich i centrach polonijnych. Jest kreatorką warsztatów psychologiczno-edukacyjnych „Reparenting” skierowanych do osób z syndromem DDA/DDD (Dorosłe Dzieci) . Organizowała i prowadziła wiele wykładów z polskimi specjalistami, takimi jak Dr. Bohdan Woronowicz, Ewa Woydyłło, czy pisarką i pedagog Anetą Łastik.
Jej pasją jest śpiewanie oraz kontakt z publicznością. Najwięcej radości daje jej korzystanie ze swoich umiejętności podczas imprez charytatywnych. Jak sama o sobie mówi:
Moją misją jest inspirowanie innych do podejmowania pracy nad własnym rozwojem, poprawianie jakości życia, a także odkrywanie i rozwijanie talentów, bo każdy je ma.
Za swoją ciężką pracę została uhonorowana tytułem Polki Roku przez Kongres Polek w roku 2016. Anna została także laureatką nagrody publiczności na tym samym kongresie. Kongres Polek w Wielkiej Brytanii to wydarzenie społeczne zainicjowane w 2013 roku przez grupę aktywnych kobiet, realizujących swoje projekty pod nazwą Zjednoczone Królestwo Polek. W naszej rozmowie jak zwykle poruszamy wiele tematów. Jak mądrze pomagać, czy warto reagować, gdy widzimy czyjąś krzywdę. Mnie osobiście urzekła opowieść o perle, którą Ania przekłada na analogię do życia każdego z nas. Zapraszam serdecznie na rozmowę z tą niesamowicie aktywną osobą o wielkim sercu.
Pobierz plik w formacie MP3|Zasubskrybuj i słuchaj w iTunes | Android | Stitcher | RSS
W tym odcinku usłyszysz:
- Kim jest Anna Jańczuk?
- Historia Anny w Wielkiej Brytanii,
- Czym jest organizacja Poles in need UK?
- Do kogo skierowany jest projekt Centrum Pomocy Rodzinie „Famila”?
- Czy śpiewanie może być formą terapii?
- Czym jest syndrom DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików)?
- Od kompostowania traumatycznych rzeczy do procesu tworzenia się perły – czyli każdy z nas jest piękny,
- Jak mądrze pomagać gdy widzimy trudne sytuację czy też krzywdę?
- Co dla Ani oznacza nagroda Polki Roku i bycie laureatką nagrody publiczności?
- Jedna rada do wprowadzenia od zaraz aby uniknąć problemów w rodzinie,
- Lekcja jakiej nauczył Annę jej tato,
- Jak ważna jest intencja „why?”,
- Czego Anna uczyłaby w moim Wirtualnym Uniwersytecie Życia?
- Przesłanie na koniec – nie dajmy się zastraszyć złymi historiami o opiece społecznej.
Strony, książki i ludzie wymienieni w tym odcinku:
- Organizacja: Zjednoczone Królestwo Polek
- Wydarzenie: Kongres Polek w Wielkiej Brytanii
- Organizacja: Poles in need UK
- Projekt: Centrum Pomocy Rodzinie „Famila”
- dr Bohdan Wronowicz
- Ewa Woydyłło
- Pisarka i pedagog Aneta Łastik
- Organizacja: Poles Connect
- Organizacja: POSK
- Warsztaty umiejętności życiowych „Reparenting”
- Książka: „Start with why”, Simon Sinek
- Książka: „Like A Virgin: Secrets They Won’t Teach You at Business School”, Richard Branson
Transkrypt rozmowy
Dziś moim gościem jest Anna Jańczuk, terapeutka, akredytowana promotorka zdrowia, specjalistka w zakresie pomocy ofiarom przemocy domowej. Swoją ciężką pracą i determinacją stworzyła wspaniały projekt pomocy dla polskiej społeczności Poles in Need UK. W ramach tej organizacji jest menedżerem projektu Centrum Pomocy Rodzinie Familia, gdzie oferuje wsparcie psychologiczne oraz poradnictwo rodzinne, warsztaty oraz udziela informacji o możliwości zostania rodziną zastępczą. Za swoją pracę została uhonorowana tytułem Polki Roku przez Kongres Polek w 2016 r. W tym samym konkursie Ania została także laureatką nagrody publiczności. Kongres Polek w Wielkiej Brytanii to wydarzenie społeczne zainicjowane w 2013 r. przez grupę aktywnych kobiet realizujących swoje projekty pod nazwą Zjednoczone Królestwo Polek. W naszej rozmowie jak zwykle poruszamy wiele tematów, m.in. jak mądrze pomagać, czy warto reagować, gdy widzimy czyjąś krzywdę. Mnie osobiście urzekła opowieść o perle, która dla Ani stanowi analogię życia każdego z nas. Zapraszam serdecznie na rozmowę z niesamowicie aktywną osobą o wielkim sercu!
Cześć, Aniu! Czy mogłabyś przedstawić się słuchaczom, powiedzieć, kim jesteś i czym się obecnie zajmujesz?
Witaj, Piotrze! Nazywam się Anna Jańczuk. Jestem założycielką i jednym z dyrektorów organizacji społecznej Poles in Need, w której prowadzimy projekt Centrum Pomocy Familia, wspierający polskie rodziny w Anglii. Zajmujemy się głównie pomocą polskim rodzinom, osobom uzależnionym. Najczęstsze sprawy to pomoc ofiarom przemocy domowej oraz pomoc tym, którzy doświadczyli jakiegoś rodzaju traumy lub różnego rodzaju krzywd w dzieciństwie, co wpłynęło na ich dorosłe życie. Prowadzimy też kampanię informacyjną dotyczącą rodzin zastępczych, których w Wielkiej Brytanii bardzo brakuje.
Czy Londyn był twoim pierwszym miejscem emigracji?
Do Wielkiej Brytanii przyjechałam niecałe 13 lat temu, ponieważ potrzebowałam dużej zmiany w życiu. Bardzo lubiłam język angielski i bardzo chciałam pojechać do kraju, w którym mówi się po angielsku. Poza tym miałam tu koleżankę z klasy, która niesamowicie mnie wspierała. Zaprosiła mnie tutaj, pomogła znaleźć pracę. Start w Anglii miałam więc łatwy. Przez pierwsze pięć lat była to wschodnia część Londynu, czyli okolice Canary Wharf, a od ok. ośmiu lat mieszkam w okolicach Ealingu w zachodnim Londynie.
Czy chęć pomocy innym urodziła się w tobie od razu, czy na początku zajmowałaś się czymś innym w Londynie?
Przez pierwsze trzy lata pracowałam w japońskiej restauracji, dość znanej, ponieważ współwłaścicielem jest Robert De Niro. Było to właśnie na Canary Wharf nad Tamizą. Później serce pociągnęło mnie do pracy z dziećmi, więc pracowałam w przedszkolu, potem zostałam nianią. Następnie w wyniku wypadku złamałam nogę, w związku z czym miałam trochę czasu na przemyślenia. Postanowiłam zacząć studia, tzw. counselling, czyli psychoterapia. Nadal to kontynuuję. Za tym poszło stworzenie organizacji pomocowej, bo czułam, że się w tym odnajduję, jestem w stanie przekazać osobom różne pomocne informacje dotyczące przede wszystkim zdrowia psychicznego, tematów związanych z uzależnianiami. Współprowadziłam wykłady polskich terapeutów uzależnień, którzy przyjeżdżali z Polski. Wśród nich byli dr Bohdan Woronowicz i Ewa Wojdyło-Osiatyńska.
Jak powstała organizacja Poles in Need? Czy była to naturalna konsekwencja twojej pracy zawodowej, olśnienie, czy było na to po prostu zapotrzebowanie?
Poles in Need jest organizacją społeczną typu community interest company. Nie jesteśmy organizacją charytatywną, ale społeczną non profit. Naszym głównym celem jest pomoc polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii. Polega to na tym, że staramy się wspierać Polaków, którzy mają różnego rodzaju problemy, poprzez informowanie, tłumaczenie serwisów tu działających, czy to rządowych, czy to trzeciego sektora. Staramy się przekierować do bezpłatnych serwisów, które tu istnieją. Edukujemy, podnosimy świadomość na temat takich problemów, jak przemoc domowa, uzależnienia czy zdrowie psychiczne.
Organizujemy różne spotkania. W zeszłym roku odbyło się bardzo udane spotkanie z Mikołajem. Zjawiło się ponad 300 osób, rozdaliśmy 200 prezentów dla dzieci, były występy, byli specjaliści, poczęstunek, różne zabawy dla dzieci. W marcu w POSK-u zorganizowaliśmy Dzień Kobiet, na którym mówiliśmy o problemie przemocy domowej. Zaprosiliśmy też polskich społeczników, co ciekawe – społeczników z różnych generacji. Była pani Bożena Laskiewicz, która stworzyła dwie organizacje charytatywne, pani Jagoda Kaczorowska – córka prezydenta Kaczorowskiego. Zjawiła się także pani prezes POSK-u oraz przedstawiciele młodej Polonii, m.in. prezes Polish Professionals Gosia Skibińska czy Marta Sordyl, prowadząca projekt Poles Connect na południu Londynu. Był też pan Sebastian Doliński, który prowadzi organizację polonijną w Luton.
Kolejnym projektem, który prowadzisz, jest projekt Centrum Pomocy Familia. Czym różni się on od Poles in Need i do kogo jest kierowany?
Tak naprawdę pomysł ten przyszedł do mnie z zewnątrz. Pod koniec września zeszłego roku dostałam zaproszenie z wydziału konsularnego Ambasady Polskiej w Londynie z propozycją poprowadzenia takiego centrum pomocy dla rodzin. I 10 października minęła nam pierwsza rocznica. Podpisaliśmy umowę z ambasadą na wspieranie polskich rodzin. Dostaliśmy miejsce. Mamy siedzibę w POSK-u. POSK jest bardzo dla nas gościnny i wspierający. To jest niesamowite miejsce, gdzie spotykamy cudownych ludzi z różnych generacji. Nigdy nie wiadomo, na kogo się natkniemy, wchodząc do POSK-u. Jest dużo rodzajów pomocy. Pani Joanna Młudzińska jest teraz wiceprezesem i bardzo nas wspiera, zaprasza na różne spotkania, np. z zastępcą burmistrza Londynu. Kilka miesięcy temu mieliśmy nawet spotkanie z burmistrzem Londynu. POSK to naprawdę bardzo ważne miejsce. Są tam organizacje partnerskie, które wspierają nas, np. Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii. Dostajemy dużo wsparcia, by móc pomagać Polakom.
A jak to jest u ciebie ze śpiewaniem? Sam gram na gitarze, trochę śpiewam i wiem, że nieraz po całym dniu pracy to jest forma terapii. Czy u ciebie też tak jest?
Tak. Śpiewanie towarzyszy mi od dziecka. Śpiewałam np. u cioci na imieninach – stawiano mnie na krześle i proszono o śpiewanie. Gdy byłam w podstawówce, śpiewałam w zespole młodzieżowym w Domu Kultury w Jeleniej Górze. Później śpiewanie stało się moja pracą. Śpiewałam na różnych imprezach rozrywkowych, które również współprowadziłam. Stąd chyba wzięła się we mnie taka żyłka organizatora imprez. W Polsce śpiewałam zawodowo 12 lat. W Londynie miałam okazję śpiewać po raz pierwszy w Jazz Cafe sześć lat temu na Wielkiej Orkiestrze Wielkiej Pomocy. Tak się to spodobało organizatorom, że poprosili mnie o zaśpiewanie na pięcioleciu Jazz Cafe na deskach teatru w POSK-u. Pojawiła się tam też Krystyna Prońko. Być z nią na jednym plakacie to ogromny zaszczyt. Obecnie wdrażam śpiewanie w moją działalność pomocową. Wspomniałam, że zajmujemy się osobami, które miały trudne dzieciństwo. W Polsce jest to znane jako syndrom dorosłego dziecka, DDA, czyli dorosłe dzieci alkoholików, dorosłe dzieci dysfunkcji. W trakcie warsztatów dla tych, którzy przeszli jakiś rodzaj traumy w dzieciństwie, wykorzystuję śpiewanie np. podczas relaksacji, czasem śpiewam im kołysanki, aby mieli powrót do dzieciństwa z takim pozytywnym poczuciem dziecka otoczonego opieką, którym byli wiele, wiele lat temu. Jest to wiązane z nawiązaniem relacji z drugim człowiekiem poprzez kreatywność. To otwiera inny poziom pracy z ludźmi.
Czyli wykorzystujesz swoją pasję jako jedno z narzędzi swojej pracy.
Tak. Okazji nie brakuje. W tym roku Zjednoczenie Polskie zaprosiło mnie na 70-lecie swojego istnienia, poproszono mnie o zaśpiewanie piosenek z siedmiu dekad. Podzieliłam się pięknymi polskimi piosenkami z Polonią. Było to dla mnie bardzo miłe doświadczenie.
Ja nie śpiewam zawodowo, jestem samoukiem, ale śpiewanie jest dla mnie definitywnie formą wejścia w siebie oraz ekspresji samego siebie.
Mówiąc o wyrażaniu siebie, mam pytanie o historię perły. Mówi się, że prawdziwy mężczyzna musi mieć jakąś ranę, którą w sobie nosi i która go w jakiś sposób hartuje. Tak przynajmniej przeczytałem w książce Dzikie sercei zauważyłem, że rezonuje to z twoją historią perły. Czy możesz opowiedzieć coś więcej na ten temat?
Zacznę od tego, że pochodzę z rodziny, w której były różnego rodzaju trudności, problemy. Zauważyłam, że poprzez pracę nad sobą pokazuję innym, że można żyć inaczej, zmienić pewne przyzwyczajenia, sposób funkcjonowania. Wychowałam się w trudniejszych warunkach i z wykształcenia jestem rolnikiem ekologicznym, dlatego na początku nazwałam ten proces kompostowaniem, recyklingiem trudnych rzeczy traumatycznych w coś dobrego, np. w dzielenie się doświadczeniem z innymi. Później bardziej przypadł mi do gustu właśnie proces związany z tworzeniem się perły – z czegoś, co rani małżę, tworzy się piękna perła – to coś uwierającego, oblewanego masą perłową i z tego tworzy się coś cennego. W trakcie przygotowania do któregoś z wykładów na ten temat dowiedziałam się, że zanim pojawiły się antydepresanty, perły ścierano na proszek i leczono nim zaburzenia osobowości. Byłam tym bardzo zaskoczona. Natomiast na studiach terapeutycznych uczyłam się o tzw. wounded healer, czyli o zranionym uzdrowicielu. To też łączy się z zamienianiem trudności na coś dobrego. Widzę, że osoby wyczuwają, że to, o czym opowiadają, odbieram w taki sposób pochodzący z innego poziomu, czyli zrozumienie nie poprzez teorię, tylko poprzez własne przeżycia. Nie ma potrzeby wchodzić w szczegóły i opowiadać o własnych doświadczeniach, ale jest to porozumienie. To bardzo pomaga w pracy z tymi, którzy mają nadzieję, że zostaną zrozumiani.
Bo z jednej strony człowiek jest bardziej autentyczny, przeżył to na własnej skórze, a z drugiej jest to terapeutyczne dla tej osoby, która pomaga. Nie zamyka się w sobie, tylko pomaga innym. Otwierając się na inne osoby i pomagając im, sami zyskujemy.
Mamy takie polskie powiedzenie, że własne brudy pierze się we własnym domu, we własnej rodzinie, natomiast czasami dzieje się konkretna krzywda w rodzinach, szczególnie jeśli w grę wchodzą dzieci. Jak dobrze pomóc komuś, kto wg nas przeżywa problemy? Czy masz jakąś radę dla ludzi, którzy są obserwatorami tudzież wiedzą, że dzieje się coś złego?
Nie lubię udzielać porad bezpośrednich, mówić komuś, co ma robić, ponieważ nie wiem, co kto przeżył i w jakich warunkach się znajduje. Przede wszystkim zasugerowałabym, abyśmy na początek nie oceniali innych, bo najczęściej nie znamy wielu ważnych wątków czy sytuacji z czyjegoś życia. Zasugerowałabym, aby wyrazić troskę, niepokój o daną osobę czy o to, co dzieje się w rodzinie. Możemy np. powiedzieć, że martwimy się o kogoś, że jest nam przykro, gdy widzimy, jak ktoś jest traktowany, w jakiej sytuacji się znajduje. Warto mówić o własnych uczuciach, zamiast oceniać i dawać krótkie, bezpośrednie rady, recepty. Warto przekazać tej osobie jakieś kontakty pomocowe, gdzie można uzyskać pomoc, wsparcie. Może to być kontakt do Centrum Pomocy Familia. Jeśli nawet nie zajmujemy się danym problemem, to staramy się przekierować osobę w odpowiednie miejsce, gdzie może uzyskać pomoc.
Co do prania brudów, przychodzi mi na myśl idiom amerykański, który jest nieprzetłumaczalny na polski, jest to laundry list– jest to lista trudnych spraw do załatwienia, czyli takie brudy do wyprania. Jest to również tytuł listy cech dorosłych dzieci alkoholików. Taki też tytuł nosi książka założyciela wspólnoty dwunastokrokowej DDA, czyli Tony’ego A. Warto wyprać te problemy we własnej rodzinie – ale rodziną możemy także określić Polonię w Anglii, może to być grupa wsparcia, która udziela pomocy. Tu, w Anglii, są spotkania AA czy Al-Anon, związane właśnie z uzależnieniami. Dla wielu osób takie spotkania stają się rodziną. W takiej rodzinie jak najbardziej można prać swoje brudy, niekoniecznie zacieśniać to do najbliższych osób, bo wiele z nich nie ma rodzin w Anglii. Warto więc szukać rodzin w innym rozumieniu – kręgów wsparcia, gdzie można te brudy wyprać.
Chciałbym tu jeszcze raz podkreślić – żeby nie oceniać, bo zawsze będziemy widzieć to ze swojej perspektywy – swoją optykę. Mówi się, że rzeczy nie są nigdy tak złe, jak wyglądają, ani tak dobre, jak wyglądają. Czyli delikatnie mówić o uczuciach, ale nie oceniać.
Za swoją działalność dla Polonii w 2016 r. otrzymałaś tytuł Polki Roku. Dodatkowo przyznano po raz pierwszy na tej edycji nagrodę publiczności. Co dla ciebie oznaczają te nagrody i czy jest to w jakiś sposób potwierdzenie twojej misji, tego, co robisz?
Na pewno nagroda zmotywowała mnie do jeszcze intensywniejszej pracy, ponieważ taki tytuł zobowiązuje. Było to także moje pierwsze doświadczenie zetknięcia się z mediami, głównie tymi społecznościowymi, typu Facebook. Nauczyłam się, co to znaczy hejt w komentarzach, i to od osób, które w ogóle mnie nie znają. Była to dla mnie swego rodzaju szczepionka na cenzurę hejtową, internetową. Jeszcze bardziej mnie to zahartowało na opinie od osób, które w ogóle mnie nie znając, pisały, że żadna rodzina w Anglii o mnie nie słyszała. A wystarczy wpisać w Google „Anna Jańczuk” i różne artykuły się znajdzie. Natomiast bardzo bym chciała, aby dzięki przyznanemu mi tytułowi osoby, które potrzebują pomocy, dowiedziały się o naszym serwisie, abyśmy z pomocą docierali do tych, którzy najbardziej cierpią w izolacji, boją się poprosić o pomoc. Dlatego w najbliższym czasie planujemy kampanię informacyjną na temat problemu uzależnień, a także projekt pomocowy dla ofiar przemocy domowej. Pojawia się tu taka trudność, z którą zetknęliśmy się w październiku, ponieważ we wrześniu skończył się nasz dotychczasowy kontrakt z ambasadą, więc pomagamy o własnych siłach, bez żadnych środków finansowych. Robimy to w pełni wolontaryjnie i czekamy na brytyjskie fundusze. Natomiast mam nadzieję, że ten tytuł troszeczkę przełoży się na to, aby więcej ludzi chciało wesprzeć nasze działania, bo nasze własne możliwości są dość ograniczone. Wolałabym, aby ten tytuł przełożył się na pomoc i wsparcie dla nas. Natomiast jestem bardzo wdzięczna za docenienie mojej pracy. Było mi bardzo miło, tym bardziej że publiczność również doceniła moją pracę pozytywnie.
Dużo osiągnęłaś i dużo przeszłaś w swoim życiu. Czy jest jakaś porada, którą dałabyś samej sobie, gdy byłaś w wieku 20 lat? I czy mogłabyś powiedzieć, co wtedy robiłaś?
Mając 20 lat, dostałam świadectwo maturalne z tytułem technika rolnictwa ekologicznego w Jeleniej Górze. Już wtedy pracowałam, od czterech lat śpiewając zawodowo. Parę miesięcy później zaczęłam pracować w firmie zajmującej się sprzedażą komputerów i kas fiskalnych. Zarządzałam działem handlowym i serwisem kas fiskalnych. Jeśli chodzi o radę, to powiedziałabym sobie, że jestem dużo bardziej wartościowa, niż mi się wydaje. Może jeszcze zachęciłabym siebie do podniesienia swoich standardów, głownie jeżeli chodzi o to, jak jestem traktowana przez innych. Mówi się, że pokazujemy innym, jak siebie traktować. Myślę, że dawniej powinnam częściej wyrażać opinię, wyjaśniać, że nie podoba mi się, jak ktoś się do mnie zwraca. Troszeczkę więcej pewności siebie i asertywności. Łatwo jest mówić z obecną wiedzą, co bym zrobiła kiedyś. Jeden z moich autorytetów – Oprah Winfrey – powiedziała, że działała jak najlepiej według tego, co wiedziała na tamten czas. I ja uważam, że całkiem nieźle sobie radziłam.
Gdybyś miała jedną poradę, którą słuchacze mogliby wdrożyć od zaraz, aby uniknąć problemów rodzinnych, to co by to było?
Przede wszystkim zachęciłabym do rozmów i nauczenia się lepszego sposobu komunikacji między sobą. Najwięcej problemów wynika z nieporozumień. Kiedy jest dużo uzbieranych uraz, emocji, to dobrym pomysłem jest napisanie do kogoś listu, maila, w którym możemy zastanowić się nad słowami. Ta druga osoba może w dogodnym momencie to przeczytać, bez mocnej dawki emocji. Wtedy łatwiej przyjąć to, co chcemy przekazać. Jest to wygodniejsze i bardziej pomocne dla obydwu stron.
Jest takie powiedzenie, że nie zostaje się złodziejem, kradnąc miliony, zawsze jest ta pierwsza złotówka. Tu jest tak, że problemy nie zaczynają się od wielkich problemów, ale od pierwszego słowa, które zostało wypowiedziane niepotrzebnie.
Czy jest jakaś lekcja, której nauczył cię twój tato?
Chyba kilka. Mój tato od wielu lat pracuje jako wodzirej na różnych zabawach tanecznych, a niedawno dowiedziałam się, że stał się nawet DJ-em. Co ciekawe, ma skończone 70 lat! Nauczyłam się od niego przede wszystkim radości cieszenia się z tego, że organizuje się czas zabawy innym, i cieszenia się wykonywaną pracą. Mój tato bardzo się cieszy, gdy jego goście super się bawili. To dodaje mu młodości, bo ludzie oceniają go na o 10 lat mniej, niż ma. Nauczyłam się więc od niego takiego młodego ducha i cieszenia się tym, co się robi.
Co dla ciebie znaczy szczęście?
Dla mnie szczęście to umiejętność cieszenia się tym, co mam teraz, np. gdy kierowca metra otworzy ponownie drzwi i dzięki temu mogę wejść do pociągu; kiedy któryś z naszych wolontariuszy powie mi, że dzięki naszemu zaangażowaniu się w społeczność ktoś dostrzegł dobro w ludziach. Moim szczęściem jest to, że znalazłam pracę, która daje mi ogromną radość oraz możliwość wykorzystywania moich doświadczeń i moich wszystkich talentów w jednym. To jest niesamowity dar. I dlatego poświęcam na pracę więcej czasu, bo nie do końca jest taką sztywną pracą. Daje mi ona dużo radości. Dzięki temu, pomimo braku środków, nadal dyżuruję w Centrum Pomocy Familia i wraz z moimi koleżankami wspólnie pomagamy.
Czyli wydaje się, że robienie tego, co się kocha, jest w jakiś sposób receptą na szczęście. W takim razie jak zdefiniowałabyś sukces?
Sukcesem jest dla mnie realizowanie swoich największych marzeń. Trzy lata temu podjęłam decyzję o stworzeniu organizacji. Najpierw miała być to organizacja charytatywna – charity– ale później, dzięki doradcy, dowiedziałam się, jakie są kroki do tego, by oferować pomoc. Nawet nie wyobrażałam sobie, że siedziba mojej organizacji będzie znajdowała się w POSK-u, największym centrum Wielkiej Brytanii – to jest taki dodatkowy bonus. Sukcesem jest to, że spełniłam swoje marzenia. Wiem, że one się spełniają, gdy wierzymy, że są możliwe do spełnienia, i wkładamy w to pracę. Bo siedząc w domu, bardzo trudno, żeby coś do nas przyszło samo. Dzięki ciężkiej pracy, nadziei i wierze, że to się może spełnić, marzenia się spełniają.
Jaką książkę zwykle dajesz ludziom w prezencie?
Nie mam jednej książki, bo każdy jest inny i w danym momencie każda osoba może potrzebować innej tematyki, innej treści. Ostatnią książkę kupiłam mojej terapeutce, ponieważ jako studentka counsellingu mam obowiązkową terapię własną. Postanowiłam odwdzięczyć się terapeutce za jej ogromne wsparcie. Ponieważ była w trakcie odnawiania domu i ogrodu, dostała książkę Album z ogrodami świata, z pięknymi opisami. Bardzo jej się spodobała, wiedziałam, że to będzie trafiony prezent.
Jaka książka zrobiła na tobie ostatnio wrażenie?
Były to dwie książki. Autorem jednej z nich jest Simon Sinek. Jej tytuł to Start with WHY, czyli Zaczynaj od DLACZEGO. On mówi o intencjach, dlaczego robimy to, co robimy, że bardzo ważna jest świadomość, dlaczego coś chcę robić, bez względu na to, czy to będzie praca, hobby lub projekt. A druga książka to Like a Virgin Richarda Bransona. Tytuł wziął się z tego, że jego firma nazywa się Virgin Group. Te dwie książki przeplecione są praktycznymi mądrościami dotyczącymi prowadzenia działalności biznesowej oraz pracy z ludźmi i dla ludzi. Dużo się z nich uczę. Traktuję to jak szkolenie. Uczę się od tych, którzy mają na swoim koncie sukcesy, i w oparciu o etykę.
Zakładając, że zacząłbym prowadzić wirtualny uniwersytet życia, czego w nim byś uczyła i co chciałabyś przekazać młodym ludziom?
Wydaje mi się, że chciałbym uczyć takiego przedmiotu, który powinien być w szkołach dla dorosłych. Jego nazwa pochodzi z języka angielskiego – reparenting, czyli ponowne wychowanie, nauka dbania o siebie w sposób dojrzały i odpowiedzialny. Może to być taka powtórka po swoim dzieciństwie. Bo nasi rodzice nie mieli internetu, specjalistycznych poradników. Każdy z nas mógłby coś usprawnić, niektórzy – bardzo dużo. Dwa lata temu robiłam reparenting, gdzie przekazywałam innym, jak dbać o siebie od strony fizycznej i emocjonalnej, ale też jak wyrażać siebie poprzez kreatywność.
Na zakończenie: czy możesz powiedzieć, gdzie ludzie mogą znaleźć cię w internecie?
Organizację prowadzoną przeze mnie i dwie specjalistki, panią Bożenę Latek i Iwonę Nowakowską – nową panią dyrektor, można znaleźć na Facebooku. Tam mamy fanpage. Jeden z nich to Centrum Pomocy Familia, a druga to Poles in Need. Pierwsze jest projektem, a Poles in Need jest organizacją, która prowadzi Centrum Pomocy Familia. Oczywiście mamy też stronę internetową: Pinuk.online. Tam można znaleźć najwięcej informacji na temat tego, co i jak robimy.
Czy miałabyś jakąś prośbę albo przesłanie do słuchaczy, którzy będą słuchać tego odcinka?
W związku z tym, że nazwą podcastu jest „Tato na wyspach”, czyli coś w kontekście rodzin, bardzo chciałabym prosić wszystkich rodziców o to, by nie dali się zastraszyć tym, o czym czytają w internecie czy na różnych grupach, np. że brytyjska opieka społeczna może zabrać dziecko, bo ma ono siniaka, albo że sąsiad zadzwonił, bo jest głośno w domu. Proszę, dowiadujcie się u źródeł i dzwońcie do Centrum Pomocy Familia. Jest też organizacja charytatywna Family Rights Group, gdzie można poprosić o pomoc i informacje. Tam jest skarbnica wiedzy. Staramy się rozwiać różne lęki rodziców. Zachęcam do tego, żeby być ostrożnym wobec tego, o czym czytamy w internecie, przede wszystkim jeżeli są to rzeczy dość negatywne na temat tutejszej opieki społecznej. Bardzo wiele rzeczy jest nieprawdziwych, wprowadzają one rodziców w błąd. Rodzice często mają dostęp do tłumaczy, powinni żądać czegoś takiego przy współpracy z opieką społeczną, w służbie zdrowia lub w sądach. Proszę, sprawdzajcie Państwo u źródeł.
Dziękuję ci bardzo za twój czas. Korzystając z okazji, chciałbym podziękować ci za pracę, którą robisz, bo jest ona bardzo ważna. Myślę, że każdy z nas spotkał się bezpośrednio lub pośrednio z rodzinami, które są dotknięte różnymi problemami. Świadomość tego, że jest ktoś, kto chce pomóc, kto poświęca swój czas i energię, jest naprawdę bardzo ważna. Postaram się przyczynić do tego, aby wiadomość się niosła, szczególnie w internecie. Jeszcze raz dziękuję za twoją pracę i za twój czas poświęcony moim słuchaczom.
Dziękuję bardzo, do zobaczenia. Pozdrawiam!
∴
Jeśli podobnie jak ja uważasz, że #RodzinaJestFajna i podobał Ci się ten wpis, zapraszam do podzielenia się nim ze znajomymi i do śledzenia mnie w następujących miejscach:
Więcej, bardziej, pełniej – Magis!
Facebook:/TatoNaWyspach
Twitter:@TatoNaWyspach
Instagram:@TatoNaWyspach.co
Podobne wpisy:
Więcej, bardziej, pełniej – Pierwszy podcast parentingowy na Wyspach
Agnes Khan – Jak być pewnym siebie i odważnie podejmować decyzje
Marek Jankowski – Jak być przedsiębiorczym tatą
Pingback: [podcast] Misja52 – Jak walczyć ze zniechęceniem | Tato Na Wyspach