Skończyłem właśnie czytać książkę Michał Szafrańskiego „Zaufanie, czyli waluta przyszłości„. Właściwie to skończyłem ją słuchać, a jeśli lubisz audiobooki, to polecam taką właśnie formę lektury tej książki. Ponieważ czyta ją sam autor, udało się przemycić nie tylko informacje i suche fakty, ale również emocje związane z danym okresem, o którym Michał pisze w swojej książce. Zachęcony apelem Michała chciałbym podzielić się swój historią i okazać wdzięczność kilku osobom.
Mnie osobiście bardzo podoba się to, jak Michał dostrzega sekwencje zdarzeń, które na pozór nie były ze sobą związane. Prowadziły one jednak do innych konkretnych wydarzeń. Pomagały mu zdobywać wiedzę, która później się przydała. Michał opisuje też jak poznawał ludzi, z którymi współpracował, lub którym bezinteresownie pomagał. Po latach okazywało się, że historia zatacza koło. Michał miał okazję spotkać się z tymi ludźmi ponownie. I to oni odwdzięczali mu się za to, że kiedyś Michał dał się poznać jako człowiek słowny, proaktywny, trzymający się swoich zasad. Jak pisze o tym Michal, dobro zawsze powraca. I to naprawdę we mnie rezonuje.
Pobierz plik w formacie MP3 | Zasubskrybuj i słuchaj w iTunes | Android | Stitcher | RSS
Strony, książki, ludzie wymienieni w tym odcinku:
- Książka, Michał Szafrański: Zaufanie, czyli waluta przyszłości.
- #018 odcinek TNWMagis: Jak przestać narzekać.
- #050 odcinek podcastu WNOP Michała Szafrańskiego: Jak stworzyć i nagrać własny podcast.
- #001 odcinek TNWMagis: Tomek Kania o tym jak żyć pełnią życia
- #149 odcinek MWF Marka Jankowskiego: Jak nagrać podcast
- Test Gallupa i wyjaśnienie talentów na stronie Dominika Juszczyka
- Zapis live’a na Facebook: Technologie w rodzinie – czyli jak pomóc sobie w codziennych obowiązkach
- Artykuł o aplikacjach: Sekret produktywności zajętego taty – aplikacje których używam na codzień
- Podcast twórcy aplikacji Nozbe, Michała Śliwińskiego: ThePodcast.fm
- Kurs Marka Jankowskiego: Podcast Pro.
- #029 odcinek TNWMagis: Jak nauczyć dzieci produktywności – Michał Śliwiński
- 120 odcinek WNOP Michała Szafrańskiego: Mastermind – co to jest i jak zorganizować taką grupę pokrewnych mózgów
Dobro zawsze powraca
Bardzo, ale to bardzo podoba mi się również to, że Michał dostrzega pomoc swojej rodziny. A szczególnie zasługi żony w procesie tworzenia jego bloga, firmy i w konsekwencji – sukcesu. Pod koniec książki Michał zachęca do dzielenia się swoimi historiami i dziękowania twórcom internetowym. Do dziękowania za to, że ich działalność w jakiś sposób wpłynęła na nasze życie. Jakkolwiek bowiem dany twórca byłby znamy, lubiany i ceniony, każdy z nich, podobnie jak każdy z nas, podaje w wątpliwość to, co robi. Może mieć dłużej lub krócej trwające kryzysy, lub po prostu przeżywa gorsze dni. Nigdy nie wiadomo, jak Twoje słowo im pomoże. Dotyczy to zresztą nas wszystkich.
Nigdy nie powinniśmy oszczędzać swojej wdzięczności. Poruszyłem ten temat szerszej w odcinku #18 swojego podcastu – o tym, jak przestać narzekać. Natomiast dobrą ilustracją efektów wdzięczności było spotkanie Michała Szafrańskiego z Patem Flynnem, kiedy to okazało się, że Pat, mentor Michała, również zawdzięcza Michałowi – czyli role niejako się odwróciły – że jego podcast dalej funkcjonuje. E-mail, w którym Michał dziękuje Patowi, trafił na gorszy okres, kiedy to Pat zastanawiał się, czy nie zamknąć swojego podcastu. Warto dzielić się swoimi historiami.
To właśnie dlatego dzisiaj, zachęcony apelem, dzielę się tym, jak pomogli mi różni twórcy internetowi. W większości w ogóle nawet nie wiedząc. Chciałbym się skupić na jednej sekwencji zdarzeń i przeprowadzić analizę podobną do wielu, jakich Michał dokonywał w swojej książce.
Od kabelka do podcastu
Zacznę od samego Michała. Jego podcastu słucham od początku 2015 r. Michał wypuścił wtedy odcinek 50, o tym, jak nagrać własny podcast. Wówczas już od około roku słuchałem nagminnie podcastu Tima Ferrissa. Był to jedyny podcast, który wtedy znałem, a tak na marginesie – myślałem, że podcasty nagrywane są tylko po angielsku. Kiedy odkryłem podcast Michała, a szczególnie odcinek o tworzeniu podcastów, zaczęła mi się świtać pewna myśl: może bym zaczął nagrywać własną audycję? Słuchając odcinka Michała o sprzęcie i kabelkach, przypomniałem sobie stare dzieje, jeszcze z Polski, ze swojej rodzinnej parafii, gdzie graliśmy i śpiewaliśmy na mszach oazowych.
Do dziś pamiętam, ile frajdy sprawiało mi ustawianie wzmacniaczy, mikrofonu, różnych poziomów głośności, potencjometrów, kręcenie nimi, choć czasami bez wyraźnej potrzeby. Odłożyłem ten pomysł na jakiś czas, ale jak się okazało, nie na tak długo. Wierzę, że tak jak Bóg daje nam zdolności i chce, byśmy je wykorzystali, tak też daje nam pragnienia, po to żeby je realizować. Swoją drogą tak właśnie wygląda różnica między zachcianką a pragnieniem: te drugie przetrwają próbę czasu, a zachcianki – nie.
Zapach studia i trauma przed mikrofonem
Jakiś czas potem spotkałem się z Tomkiem Kanią – jest on drugą osobą, której chciałbym dzisiaj podziękować. Tomek był wtedy szefem programowym radia KRL. Zaproponował mi nagranie wywiadu na temat artkułu, który napisałem do portalu deon.pl. Poszedłem na rozmowę i z drżącym głosem, po raz pierwszy od dłuższego czasu, siadłem przed mikrofonem w prawdziwym studiu radiowym. Udało się, powstała audycja, w kuluarach podzieliłem się z Tomkiem swoim pomysłem na podcast. Tomek od razu mnie zdopingował, podpowiedział wiele praktycznych i technicznych rzeczy, z których nie zdawałem sobie sprawy.
Tomek zgodził się też być moim pierwszym gościem – dobrze się znaliśmy, Tomek miał doświadczenie przed mikrofonem. Nagraliśmy na próbę, siedząc na sofie w pokoju u mnie w domu. Nagranie miało się nie ukazać, ale Tomek podzielił się w nim niesamowitą dobrą energią. Opowiedział też kilka ważnych historii ze swojego życia. Na przykład długimi staraniami o dziecko – mówił, jak to wszystko wyglądało i co działo się w jego głowie. Zdecydowałem, że startuję. I tak oto ukazał się pierwszy odcinek podcastu, którego można posłuchać – jest to właśnie odcinek 1 z Tomkiem Kanią.
Początki zawsze są trudne
Mówi się, że w podcastingu najważniejsze jest pierwsze siedem odcinków. Jeśli przekroczy się tę liczbę, to jest duża szansa, że podcast będzie kontynuowany. Wiele bowiem podcastów zatrzymuje się właśnie po kilku pierwszych odcinkach. Niestety u mnie było podobnie. Natłok obowiązków i pojawienie się kolejnego potomka sprawiły, że miałem dłuższą przerwę.
Na ratunek, nawet o tym nie wiedząc, przyszedł Marek Jankowski. Jest on kolejną osobą, która dużo mi pomogła i której dzisiaj chciałem podziękować. Gdy w końcu dotarło do mnie, że podcasty nagrywane są również po polsku, zacząłem poszukiwania w odmętach polskiego internetu. I tak natknąłem się na podcast Marka „Mała wielka firma”. Podcast skierowany jest głównie do przedsiębiorców, ale myślę, że każdy może wyciągnąć coś z bogatej kolekcji nagrań Marka. Ja słuchałem wyrywkowo tematów, które najbardziej mi pasowały do mojej sytuacji w pracy.
Na naukę nigdy nie jest za późno
W tym samym czasie rozwijałem się w pracy zawodowej – budowałem zespół, dużo rekrutowałem, pracowałem z ludźmi w wielu strefach czasowych. Czerpałem garściami z wiedzy, którą dzielił się Marek, zapraszając kolejnych wspaniałych gości do swojego show. Po jakimś czasie natknąłem się na kolejny odcinek o podcastach, czyli odcinek 149. Zmobilizowało mnie to do powrotu do w miarę regularnego nagrywania. Zapisałem się na newsletter Marka, a na jeden z maili postanowiłem odpisać i – jak się to mówi – zagadać. Marek tak pisze swoje newslettery, że są bardzo, bardzo spersonalizowane i aż chce się odpisywać. Ku mojemu zdziwieniu Marek odpowiedział mi jeszcze tego samego dnia.
Od słowa do słowa postanowiłem, że spróbuję zaprosić Marka do swojego podcastu. Było to o tyle ryzykowne, że prosiłem niejako swojego mentora od podcasterki, żeby wystąpił w moim, bądź co bądź amatorskim podcaście. To trochę tak, jakby ktoś zaprosił Cezarego Pazurę do swojego live’a na Facebooku. Marek się zgodził, a co więcej – za kulisami podzielił się kilkoma wskazówkami, jak usprawnić proces nagrywania. Radził mi nie tylko bezpośrednio, ale też pośrednio, odpowiadając na moje kolejne pytania w korespondencji mailowej.
Jak zapanować nad chaosem
Czas leciał, podcast się rozwijał, choć w różnym tempie. Miałem bardziej lub mniej regularne odstępy między odcinkami, za to dość mocno zacząłem się rozwijać w pracy. Dostałem więcej odpowiedzialności i zadań. W związku z tym musiałem się jakoś ogarnąć – miałem na głowie pracę zawodową, blog, podcast, rodzinę… itd. Ja zawsze należałem do ludzi, którzy lubią mieć ogarnięte swoje zadania i teraz już wiem dlaczego. Zrobiłem test Gallupa.
Dotyczy on talentów, tego, w jaki sposób jesteśmy skonstruowani i co lubimy robić. Ja lubię mieć ogarnięte zadania, dlatego zacząłem testować różne aplikacje. Jestem gadżeciarzem, uwielbiam testować aplikacje, sposoby automatyzacji. Wpadła mi w oko aplikacja Nozbe, zainstalowałem ją. Dużym przełomem było przypomnienie sobie metodologii getting things done i np. instytucji inboxu. To jest takie fizyczne miejsce – a teraz już wirtualne – gdzie wrzucamy domyślnie wszystkie swoje sprawy.
Właściwe narzędzia to połowa sukcesu
Dla fizycznych rzeczy to oczywiście będzie jakaś półeczka, w której lądują listy, faktury. Wszystko tam ląduje, potem cyklicznie ją przeglądamy i robimy porządek. Natomiast dla wszystkich innych spraw, które przychodzą do nas innymi drogami, np. mailowymi, powinniśmy mieć jedną instytucją inboxu. Tam gdzie wszystko sobie zapisujemy. Ważne jest to, by było to jedno miejsce, np. folder na dysku, gdzie dzielimy sprawy na kolejne projekty itd. Nie chciałbym tu wchodzić w szczegóły tej metodologii, w każdym razie zacząłem wtedy się tym interesować.
Nozbe spodobało mi się tak bardzo, że zacząłem polecać je innym ludziom, w tym swoim pracownikom. Przekonałem nawet swoją żonę, która nie lubi za bardzo gadżetów. Należy ona raczej do osób, które uwielbiają oldskulowe podejście, czyli papierowe notesy, notatki itd. Dziś mamy już kilkanaście wspólnych projektów rodzinnych, które realizujemy. O to, jak wykorzystujemy aplikację w rodzinie, przepytywał mnie Marcin z Nozbe podczas live’a na Facebooku. Pisałem także na swoim blogu o tym, jakich aplikacji używam. Gdybyś natomiast chciał wypróbować Nozbe za darmo, poniżej znajdziesz link afiliacyjny.
Produktywność w rodzinie
Kolejny podcast, którego zacząłem słuchać, gdy zainteresowałem się Nozbe, to był podcast twórcy tej aplikacji, Michała Śliwińskiego. Podcast nazywa się ThePodcast.fm. Michał prowadzi go z jednym ze swoich dyrektorów. Usłyszałem w jednym odcinku, jak ciepło wyraża się o swojej rodzinie. Oraz to, że promując pracę zdalną, pomaga swoim pracownikom spędzać więcej czasu z rodziną. Dość mocno zarezonowało to z moimi przekonaniami, z tym, jak chciałbym ustawiać swoją pracę, pracując zdalnie, w różnych strefach czasowych. Zawitała mi myśl, że być może Michał mógłby o tym opowiedzieć w moim podcaście.
W tym samym czasie usłyszałem, jak prowadzi się grupy mastermind. Są to grupy znajomych, którzy wspierają się w różnych zadaniach. Odsyłam do odcinka 120. podcastu Michała Szafrańskiego – Mastermind – co to jest i jak zorganizować taką grupę pokrewnych mózgów. Dowiedziałem się wtedy, że Michał, Marek Jankowski i wspomniany Michał Śliwiński się znają. Stwierdziłem, że zapytam Marka, czy nie przedstawiłby mnie Michałowi, żebym mógł zaprosić go do swojego programu.
Prowadziłem już wtedy podcast od jakiegoś czasu, ale chciałem usystematyzować wiedzę i nauczyć się nowych rzeczy o podcastingu. Chciałem też odwdzięczyć się Markowi, że udzielił mi pomocy w przeszłości. Nadarzyła się okazja, bo Marek odpalił nową edycję swojego kursu PodcastPro. Na marginesie: wiem, że niedługo będzie nowa edycja. Jeśli jesteś osobą, która myśli o nagrywaniu podcastu lub już to robisz, ale chciałbyś zgłębić jakiś temat, to bardzo serdecznie polecam kurs. Jest on napisany krok po kroku, ma kilkanaście lub 20 kilka modułów. Kawa na ławę, samo mięso. Można go odsłuchiwać w dowolnej porze, w dowolnej kolejności. Mnie bardzo się przydał, także w sprawach, z których nie zdawałem sobie sprawy, jak choćby marketing.
Uczmy się od najlepszych
Wracając do tematu: Marek przedstawił mnie e-mailowo, Michał odpisał bardzo szybko, upłynęło kilka dni i udało się dograć szczegóły. Niestety termin pokrywał się z moją wizytą w Vancouver, gdzie musiałem lecieć służbowo. Bardzo niechciałem przekładać spotkania, bo zdawałem sobie sprawę, że Michał jest osobą zajętą, będąc CEO poważnej firmy. Stwierdziłem, że będzie trzeba to nagrać. Wziąłem więc na wyjazd mikrofon i wstałem o czwartej rano. Choć muszę przyznać, że nie było to wielkie poświęcenie, bo podróżując na zachód, i tak wstajemy wcześniej. Nagraliśmy podcast, fajnie nam się rozmawiało i powstał bardzo wartościowy odcinek. Odcinek trochę o zarzadzaniu firmą od kuchni i o tym, jak to się robi, żeby ludziom pracującym zdalnie żyło się lepiej i łatwiej było zachowywać work-life balance.
Podczas rozmowy wspominaliśmy, że podcasty są o tyle fajne, że skracają dystans i ma się wrażenie, że zna się podcastera. Okazało się, że Michał słuchał niektórych odcinków mojego podcastu i też ma takie wrażenie, jakbyśmy się znali. Rozmawialiśmy jak znajomi, mimo że nigdy się nie spotkaliśmy. Jeśli spotykamy osobę, której podcastu słuchaliśmy, ma się wrażenie, że naprawdę się znamy. Chcemy od razu przybijać piątkę, zasypujemy tę osobę informacjami o sytuacjach z jej życia, o których słyszeliśmy. Natomiast trzeba pamiętać, że taka osoba może widzieć nas po raz pierwszy, i to może być dość dziwna sytuacja. Ja miałem takich kilka, bo ostatnio udało mi się porozmawiać na żywo z ludźmi, których podcasty słucham.
Bez pracy nie ma kołaczy
Chciałbym to wszystko spiąć pewną klamrą. Tematyką mojego podcastu jest rodzicielstwo. W jaki sposób nauczać nasze dzieci wdzięczności i jakie płyną wnioski z historii, które przytoczyłem.
Po pierwsze: to jest ciężka praca. Każda z tych osób zaczynała praktycznie od zera, nie stawała się ekspertem w swojej dziedzinie z dnia na dzień. To była ciężka praca, dzień po dniu. Michał w swojej książce opisuje, że swój blog prowadził po godzinach. Pracując na etacie 8 godzin dziennie, siedział pewnie drugie tyle po godzinach nad swoim blogiem. Potem do tego doszedł podcast. W ostateczności Michał zwolnił się z firmy, w której pracował. Po to, żeby zająć się całkowicie swoją firmą, której bazą był i jest blog.
Drugi wniosek to jest wytrwałość, czyli nie tylko ciężka praca jednorazowo. Michał napisał już dwie książki i można by powiedzieć, że to była jednorazowa ciężka praca. Ale to jest w istocie praca, która trwa rok albo i kilka lat, jeśli chodzi o pisanie dłuższej książki. To jest codzienna praca krok po kroku. Trzeba wstać, czasami zmusić się do napisania tysiąca słów. Z czego dwa czy trzy zdania będą na tyle dobre, by znaleźć się w końcowej wersji książki.
Czy można nauczyć dzieci wdzięczności?
Kolejna rzecz to są wnioski dla naszych dzieci. Jak uczyć dzieci wdzięczności? Po prostu być wdzięcznym i pokazywać ją im. Jednym z praktycznych zastosowań jest stwierdzenie, że nie można być wdzięcznym i wkurzonym. Jeżeli człowiek chodzi non stop naburmuszony, to na pewno nie będzie wdzięczny. Z drugiej strony, jeśli uczymy się bycia wdzięcznymi za otaczający nas świat. Wdzięcznymi za drugiego człowieka, za to, co już mamy, zamiast rozpamiętywania tego, co chcemy mieć. To przenosi się to na dzieci, ponieważ gdy sami żyjemy wdzięcznością, a dzieci nas naśladują.
Wdzięczność powinna być naszym kompasem. Jeżeli spotykamy się z drugim człowiekiem, który stale narzeka, to trudno się z rozmawia. Jeżeli zaś spotykamy osobę, która jest wdzięczna, to na pewno zaraz złapiemy temat czy nawet wymyślimy coś wspólnie itd. Dzieci uczą się zaufania, patrząc na nas, dorosłych.
Jak nauczyć się zaufania?
Jak inaczej można uczyć zaufania? Poprzez obdarowywanie zaufaniem. Przypomina mi się historia z jajkiem. Rano robimy śniadanie, jest jajecznica, wszyscy wspólnie ją przygotowują. Niestety jedno jajko się rozbiło. Co robimy? Większość z nas – ja też biję się w piersi – krzyczy, jest niedobra atmosfera, wszyscy są wkurzeni albo płaczą itd. To jest tylko jedno jajko, które niewiele kosztuje, a dziecko chciało pomóc. Upuściło jajko, każdemu się to zdarza. Jak powinniśmy reagować na takie małe rzeczy?
Czy obdarowujemy zaufaniem, żeby dzieci pomagały nam w życiu? Oczywiście samemu możemy zrobić coś szybciej, pewniej. Podobnie jest w kontekście pracy. Wspominałem o tym już w jednym z podcastów. Jak bardzo te dwa obszary nachodzą na siebie. To, w jaki sposób traktujemy swoich podwładnych, przekłada się zwykle na to, jak traktujemy swoje dzieci. Czy dajemy im coraz więcej zaufania, mimo że nie umieją początkowo nic zrobić? Wspólne przygotowanie śniadania będzie trwało dużo dłużej. Ale zostanie przygotowane wspólnie, a to już jest pewna uroczystość, jeśli jest np. sobota czy niedziela. Jest bałagan po rozbitym jajku, ale jest też radość i nauka odpowiedzialności oraz życiowych umiejętności.
Bądźmy wdzięczni i okazujemy wdzięczność
Chciałbym, żeby to wybrzmiało: jestem wdzięczny ludziom, których spotkałem na swojej drodze. Zachęcam również Ciebie do zrobienia listy ludzi, którzy w jakiś sposób Ci pomogli. Może pomogli Ci w pracy, czy w znalezieniu pracy, czy podczas prowadzenia zkolenia? Może napisz do nich maila z podziękowaniami. „Stary, dzięki za to, że zrobiłeś to i to”. „Słuchaj, dziękuję Ci za to, że znalazłaś dla mnie czas, było to dla mnie ważne”. Myślę, że wciąż mało jest w nas wdzięczności i wciąż jest pole do tego, żeby być wdzięcznym.
Dlatego bardzo rezonuje we mnie książka Michał Szafrańskiego „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”. Myślę, że jest to waluta – nie tylko w przyszłości, już teraz się to dzieje. Dobro zawsze powraca. I tego życzę sobie i Wam – żebyśmy umieli sobie ufać, umieli być wdzięczni i przekazywali takie wzorce naszym dzieciom.
∴