Przejdź do treści
Strona główna » Blog » Co ma wspólnego ślimak i całuśna ciocia

Co ma wspólnego ślimak i całuśna ciocia

Co ma wspólnego ślimak i całuśna ciocia

Wydawało mi się ostatnio, że raczej trudno mnie obrzydzić. Widziałem w życiu trochę. Byłem przy dwóch porodach. Pająki (te domowe) nie robią na mnie wrażenia i mogę się ich pozbywać z domu nawet gołymi rękami. Czyli w zasadzie ten odcinek podcastu o odrazie i wstręcie nagrywałem dla innych. Tak myślałem do dziś. Oto bowiem dziś poproszony zostałem przez moją żonę poprzez telefon (mimo, iż byliśmy w tym samym domu) o to, żebym zają się ćmą. Była ogroooomna, prawie jak nietoperz. I w zasadzie mogłaby kogoś capnąć za nogę i gdzieś porwać. Ja jednak nie czułem strachu. Czułem odrazę! Dało mi to do myślenia i jeszcze raz stanęły mi przed oczami wszystkie rzeczy, o których rozmawialiśmy z Anną Jankowską, autorką bloga i podcastu „Tylko dla mam” w kolejnym cyklu „Przewodnika po emocjach. Tym razem dekonstruując emocję, jaką jest odraza i wstręt.

Pobierz plik w formacie MP3 | Zasubskrybuj i słuchaj w iTunes  | Android | Stitcher | RSS

Odraza kojarzy się często z jedzeniem lub wydzieliną i wydaje nam się, że nie ma wpływu na nasze życie. Ale jak się zagłębimy w to, jak rozumiana jest odraza, zauważymy, że ma przeogromny wpływ na nasze życie.

Przewodnik po emocjach: odraza – notatki 📝

  • Odraza może przybierać różne oblicza:
    • Odraza – jako nieżyczliwość do kogoś np. w powiązaniu z zazdrością czy agresją.
    • Odraza – niezadowolenie z jakiejś sytuacji np. małe dzieci zmuszane do całowania cioci, której nie znają (dzieci często seniorów w tym kontekście postrzegają).
    • Odraza – przykre wrażenie. Dużo osób czuje obrzydzenie widząc np. kurczaka surowego, przed upieczeniem, ale już ze smakiem zjadają go na obiad.
    • Odraza – brzydzenie się czymś np. zwierzęciem typu ślimak.
    • Odraza – wrogie nastawienie np. homofobia, agresja wobec byłego partnera itd.
    • Odraza – wywyższanie się, bo wiem lepiej, jestem mądrzejsza itd. To rodzaj pogardzania innymi. Jeśli myślisz o jakimś znajomym bufonie to jedna sprawa, ale często nasze nastolatki okazują pogardę, gdy odkryją, że rodzice nie są jednak najmądrzejsi na świecie.
  • Odrazę można okazywać dystansując się do jakiejś sytuacji, odrzucając wręcz lub atakując.
  • Odraza jako jedyna emocja wywołuje mdłości, najczęściej w połączeniu z jedzeniem (lub niejedzeniem).
  • Odraza często bywa połączona z zaskoczeniem, lękiem itd.
  • Odraza może być do abstrakcyjnego myślenie np. brzydzę się kłamstwem
  • Jak rozpoznać odrazę/obrzydzenie?
    • zmarszczony nos
    • uniesiona górna warga
  • Co najczęściej budzi odrazę?
    • Jedzenie.
    • Wydzieliny ciała.
    • Niektóre zwierzęta, bo są podobne do wydzielin np. ślimak.
    • Szczury i muchy, teoretycznie nie powinny, ale wiemy, że mają kontakt z wydzielinami ludzkiego ciała, dlatego nas obrzydzają.
  • Odrazę można okazywać dystansując się do jakiejś sytuacji, odrzucając wręcz lub atakując. 
  • Odraza jako jedyna emocja wywołuje mdłości, najczęściej w połączeniu z jedzeniem (lub niejedzeniem).
  • Odraza można też czuć do wobec własnego ciała.

Odraza to także pogarda i kpina, czyli:

  • Stereotypowe myślenie o możliwościach i umiejętnościach np. nauczyciele tak myślą. Kiedy chłopiec zadaje pytanie, nauczyciele częściej kierują go do samodzielnego szukania odpowiedzi, zachęcają, podpowiadają jak to zrobić. Kiedy pyta dziewczynka, dostaje odpowiedź na tacy.
  • Kiedy chłopak rozwiązuje zadanie inną metodą niż ta szkolna jest lepiej oceniany za kreatywność. Kiedy dziewczynka, jest ganiona za nietrzymanie się zasad. I to jet takie nieuświadomione do końca dystansowanie się, z takim poklepaniem po plecach w stylu: „OK, wiem, że ci ciężko to rozwiązać, nie męcz się, proszę bardzo. I tak nie będziesz miała wielu okazji żeby skorzystać z tej wiedzy w przyszłości”.
  • Kpina jest też rodzajem pogardy. Kpienie sobie z dziecka lub dorosłego, który nie potrafi się przed tym obronić. Często dorośli stosujący tę metodę komunikacji, nie zauważają, że wyrządzają krzywdę. Uważają, że tak jest śmiesznie i to jest fajnie. Przechodzą do porządku dziennego nad wyśmiewaniem kogoś i czasem naprawdę nie rozumieją, że słowa ranią. 
  • Dziecko wychowywane właśnie w takiej kpinie, nie będzie się potrafiło bronić. To zresztą często dotyczy też relacji między rodzeństwem oraz rówieśnikami. Zawsze warto reagować na kpinę, bo łatwo ją pomylić z żartem. Czasem osoba wyśmiewana też się śmieje, jednak często jest to śmiech przez łzy, których oczywiście nie pokaże. Okazywanie pogardy może być mylone z byciem duszą towarzystwa. 

Odraza kulturowa.

  • Rozumiana jako skażenie, można spotkać też w normach kulturowych. Istnieją kultury, w których kobieta mająca okres lub będąca w połogu, nie może wykonywać określonych czynności. Jest skażona.
  • Jest też odraza związana zgrzeszeniem, to budzi pogardę i chęć oddzielenia się od tego. Zauważ w takim razie, jak wielką rolę gra odraza w życiu osób wierzących. Jeśli potrafi prowadzić do agresji, bo wierzysz, że ktoś popełnił grzech. Dla tej drugiej osoby to oczywiście nie musi być grzech, ale zauważ, jak to wpływa na relacje, komunikację. Jakie oni mają szanse na porozumienie się. 

Jak sobie pomóc? Czyli kilka ćwiczeń, które warto zacząć praktykować już dziś

  • Rozpocznij pracę nad racjonalizowaniem własnych przeżyć..
  • Weź głęboki oddech i jeśli nie ma zagrożenia życia, zadaj sobie ważne pytania związane z samokontrolą.
  • Warto mocno pracować nad zmniejszeniem skutków oddziaływania pogardy, bo ona często sprawia, że jesteśmy zdenerwowani, mniej szczęśliwi.
  • Stań blisko osoby, do której czujesz odrazę. Jest cudowna książka dla dzieci pt. Pan Smrodek, pokazująca, że odrazę można przezwyciężyć i poznać człowieka, bez oceniania np. po okropnym zapachu.
  • Nie idź za tym, co pogarda dyktuje twojemu ciału, zmień pozycję.
  • Postaw się w czyjejś sytuacji. Chodzi o osobę, od której czujesz się lepszy, którą gardzisz.
  • I teraz najtrudniejsze, jeśli otworzysz się na poznanie świata, bez oceniania po pierwszym wejrzeniu, stereotypach czy własnym przemądrzalstwie, okazuje się, że będziesz rzadziej czuć odrazę.

Przewodnik po emocjach odraza i wstręt
Przewodnik po emocjach: Odraza i wstręt

Transkrypt rozmowy 📃

Witam wszystkich! Z tej strony Piotrek Zagórowski, a ze mną jak zwykle jest Anna Jankowska z bloga i podcastu „Tylko dla mam”. Dziś w cyklu „Przewodnik po emocjach” dekonstruujemy następną emocję – odrazę.

Cześć, Ania!

Cześć, Piotrek! Ostatnia emocja, jaką mamy na tapecie!

Tak, to kończy pewien etap w naszym przewodniku, choć nie wyczerpuje tematu emocji, więc jak zwykle zapraszam na blog Ani, gdzie raz na jakiś czas Ania porusza tematy nie tylko emocji, lecz także inne pomocne nam, rodzicom, w wychowywaniu dzieci.

Dzisiaj kolejna trudniejsza emocja. Zastanawiałem się, po co nam ona, bo jak wiemy, emocje są po coś, mają nam w czymś pomóc. Ania, czemu służy odraza? Bo brzmi to nie za fajnie.

To prawda, pewnie dlatego zostawialiśmy ją sobie na sam koniec. Dużo osób, gdy mówiłam o tym, że będzie taki odcinek, wspominało: „Ale po co w ogóle o tym rozmawiać?”. Odraza kojarzy nam się z czymś niesmacznym, śmierdzącym, a poza tym wydaje się, że nie ma po co się nad nią zastanawiać, inaczej niż nad złością czy inną ważniejszą emocją. Prawda jest taka, że odraza, tak jak większość emocji, jest potrzebna do tego, by ratować nam życie. Kiedyś sprawdzała się wtedy, gdy człowiek znalazł coś do jedzenia. Co by było, gdybyśmy nie mieli odruchu obrzydzenia, wstrętu do tego, co brzydko pachnie lub nie wygląda zachęcająco? Dawniej odraza miała powstrzymywać nas przed zjedzeniem wszystkiego, co widzimy.

To jest też emocja, która nie targa nami tak jak inne, łatwiej nad nią zapanować. Gdy coś nas rozgniewa, możemy się nakręcać przez pół dnia. A odraza, która kojarzy się ze wstrętem, szybko przychodzi i dosyć łatwo mija. Jeśli widzimy coś obrzydliwego, to czujemy wstręt, jest to widoczne, odrazę łatwo rozpoznać, bo się krzywimy, staramy się zatkać nos, zamknąć oczy, wycofujemy się. Jednocześnie gdy ominiemy coś śmierdzącego, raczej nie zdarza się nam analizować tej sytuacji przez pół dnia: co nas spotkało, jak inaczej można było to rozegrać. No nie – było, minęło. I pod tym kątem jest łatwiej.

Natomiast chciałabym bardzo podkreślić, że odraza to jest emocja, którą rozpatrujemy wyłącznie na płaszczyźnie fizycznej. Ma ona też drugie dno – płaszczyznę abstrakcyjną, osadzoną bardzo mocno w kulturze, i głównie na niej będziemy się skupiać w naszej rozmowie. Odraza po prostu czasem siedzi w głowie, mówimy: „Brzydzę się kłamstwem”. A przecież kłamstwo nie śmierdzi, nie da się go dotknąć. Jednak z moralnego punktu widzenia wiele osób brzydzi się kłamstwem, tak jak i nieszczerością, dwulicowością. Odraza na tym poziomie ma niezwykle ogromny wpływ na nasze życie. Po pierwsze chciałabym więc podkreślić, że odrazy nie należy kojarzyć tylko ze sferą fizyczną, choć to jest podstawa i od tego wszystko się wzięło. Swoją drogą to też jest ciekawe. Co ciebie obrzydza?

Chyba pewne potrawy, np. nie cierpię flaczków. To chyba jedyne, czego nie mogę zjeść, a próbowałem już wielu innych potraw. Gdy analizowałem dlaczego, przypominałem sobie, że w dzieciństwie zauważyłem coś w tych flaczkach i chyba wryło mi się to w świadomość.

No właśnie, i to jest nasze pierwotne funkcjonowanie odrazy, wpisane w geny. Jeżeli widzimy jedzenie, które przypomina śluz, a często nie chodzi nawet o jedzenie, ale o zwierzę – ktoś np. brzydzi się dotknąć ślimaka czy ropuchy – to jest to właśnie nie do końca uświadamiane przekonanie, że lepiej tego nie dotykać. Odraza najczęściej kojarzy się z wkładaniem czegoś do ust. Mówimy: „Ja bym nigdy tego nie zjadł!”. Wierzę, że flaki kojarzą ci się z obślizgłym ślimakiem.

Co ciekawe, bardzo dużo rzeczy, które wzbudzają w nas wstręt, my sami wydzielamy, np. ślinę, różne śluzy, w tym kupa, siku. To wszystko śmierdzi, źle wygląda, sprawia, że czujemy obrzydzenie. Niesamowite jest to – i szereg badań to potwierdza – jak dziwnie nasz mózg działa. Jak przełykamy swoją ślinę, jest to dla nas normalne. A gdybym poprosiła cię, żebyś napluł do kubka z kawą i wypił ją, to co – napijesz się?

No właśnie chyba nie, chociaż u mnie to różnie bywa…

Dziwne to jest, prawda? Bardzo staramy się omijać obrzydliwe rzeczy, nawet jeśli nie mogą zrobić nam krzywdy, jak własna ślina w kubku z kawą. Widać tu o dzieci. Staramy się namówić je do jedzenia różnych rzeczy, które są zdrowe, ale gdy dziecko dostanie rozgotowane brokuły, kalarepki czy brukselki i mają brązowawy kolor, to nie dziwmy się, że dzieci nie chcą tego jeść. To nie jest ich wymysł. Do odrazy, jak do każdej emocji, trzeba podejść bardzo indywidualnie. Jednego obrzydza coś, drugiego – coś innego. Bardzo często dzieci nie chcą zjeść brukselki, ale nie mają oporu, żeby wziąć do ręki ślimaka. Tak to działa, że z wiekiem i nabywaniem doświadczenia odraza się zmienia.

Wspomniałaś też o uwarunkowanych kulturowych. Skojarzyło mi się to z jednym z pierwszych filmów o Indianie Jonesie – bohaterowie zostali zaproszeni na ucztę i musieli zjeść lokalne przysmaki, mimo że niekoniecznie były to przysmaki dla nich.

A wracając do odrazy u dzieci, to pamiętam, że mój syn, gdy był młodszy, brzydził się bananem. Musieliśmy bardzo rozdrabniać banana, bo jeśli syn dostrzegł w kaszce kawałek owocu, to brzydził się do tego stopnia, że miał aż odruch wymiotny. Ale jeśli wyjaśniliśmy, że to jest banan, wszystko było dobrze i syn dojadał kaszkę do końca.

Dokładnie, większość tych myśli jest tylko w głowie. Powiedziałeś też dwie ważne rzeczy o odrazie. Po pierwsze jest to jedyna emocja, która powoduje natychmiastowy odruch wymiotny. Jasne, że jeśli ktoś się mocno stresuje, to długofalowo też może mieć podobne objawy, ale odraza sprawia, że część ludzi od razu ma odruch wymiotny. Bardzo mnie śmieszą filmiki – chociaż nie powinno, ale nie mamy na to wpływu – w których tatusiowe próbują przewinąć dziecko i natychmiast mają odruch wymiotny. Wierzę w to, bo kupa niemowlaka naprawdę mocno śmierdzi. I nie da się wytłumaczyć, że to przecież słodki niemowlaczek.

Gdybyśmy jednak chcieli przystosować się do danej sytuacji, bo często dzieje się coś obrzydliwego, to próbowanie od nowa i od nowa sprawi, że końcu się przyzwyczaimy. Gdyby ci tatusiowie próbowali kolejny i kolejny raz, np. najpierw z maseczką na twarzy itd., to w końcu daliby radę. Nie możemy więc wychodzić z założenia, że skoro coś nam się wydaje obrzydliwe, nie udało nam się zmienić pieluchy, to nie będziemy więcej tego robić. Można to wyćwiczyć, czyli nie warto od razu poddawać się, bo coś jest obrzydliwe, tylko próbować, pomimo że coś jest obrzydliwe.

To jest superporada i dotyczy chyba wszystkiego w życiu – publicznych przemówień, przewijania pieluch itd. Jeśli komuś brakuje jakiejś umiejętności, np. boi się przemawiać, to powinien właśnie zacząć przemawiać. Trzeba zacząć powolutku, najpierw przemawiać samemu do kamery, w ukryciu, potem do swojego partnera, potem do kolegów, aż wreszcie do pierwszej niewielkiej publiczności. Trzeba przesuwać strefę komfortu. To tak samo działo z ćwiczeniami na siłowni, z emocjami i wszystkim innym.

Zgadzam się z tobą. Z tego punktu widzenia jest to o tyle fajna emocja, że jest łatwa do przepracowania. Przykładowo gniew ma duży związek z temperamentem, z którym się rodzimy. Jasne, że możemy pracować nad pewnymi zachowaniami, ale na pewno będzie to wymagało o wiele więcej wysiłku – bo w pewnych sytuacjach musimy przezwyciężyć temperament, co jest niezgodne z naszą naturą. A w przypadku odrazy jest inaczej.

Wspominałeś też, że wszystko dzieje się w mózgu, jeśli chodzi o odrazę. Tak jak twój syn nie miał ochoty na papkę z banana, tak ja mam podobną sytuację w domu, gdy przygotowuję np. kurczaka na obiad. Jeśli Karolina albo Marek wejdą w trakcie gotowania, to słyszę: „Łee, mięso, obrzydliwe, takie surowe, różowe, obślizgłe. Fuj!”. A gdy po dwóch godzinach, gdy kurczak jest gotowy, perspektywa się zmienia i kurczak wcale nie jest obrzydliwy. To wszystko dzieje się tylko w mózgu. To nie jest nic, co ratuje życie, bo przecież kurczak ich nie zaatakuje, nikt też nie każe jeść surowego kurczaka, a jednak odruch pozostaje. On jest prawidłowy, bo gdyby pierwotny człowiek zjadał każdą napotkaną padlinę, to długo by nie pożył.

Chciałam jeszcze wrócić do tego wątku, że odraza może mieć różne oblicza. Mam wrażenie, że one mogą mieć o wiele większy wpływ na nasze życie niż to, że krzywimy się na widok ślimaka czy żaby.

Otóż odraza może być odczytywana jako nieżyczliwość wobec kogoś, czyli nie lubię kogoś i źle mu życzę. Często nie nazywamy tego odrazą, próbujemy to racjonalizować: „On wyrządził mi krzywdę” albo: „Źle wygląda, śmierdzi, więc nie będę z nim rozmawiać, nie udzielę mu pomocy”. Nie chodzi nawet o to, że życzymy mu, żeby się potknął, tylko żeby nie był blisko nas. Tego rodzaju nieżyczliwość wynika właśnie ze wstrętu.

Inną odmianą odrazy jest wywyższanie się, pogardzanie innymi. Czasami wchodzimy do jakiegoś pomieszczenia i widzimy, że ktoś krzywo na nas patrzy. Od razu wiemy, że on uważa się za lepszego od nas, bo w jego przekonaniu jest lepszy, mądrzejszy, fajniejszy, więc nie będzie tracił czasu na rozmawianie z nami. To też jest forma odrazy, przy czym pozostaje ona niewypowiedziana, bo nikt nie mówi: „Ej, jesteś niefajny, wynocha!”. Może tylko dzieci czasem tak powiedzą. Dorośli ukrywają odrazę, ale to widać, czasami niekomfortowo się czujemy w czyimś towarzystwie.

Ostatnio nawet z żoną o tym rozmawialiśmy, nazywamy takie osoby „królowe” i „księciunie”. Bo to od razu czuć. Nic nie muszą powiedzieć, ale czujesz, że to będzie zaszczyt, jeśli w ogóle na ciebie popatrzą lub odpowiedzą „cześć”. Oczywiście nie można z góry oceniać ludzi, ale potem w rozmowie to się potwierdza. To, że ktoś tak ma, wynika zapewne z tego, że rekompensuje sobie jakieś niedoskonałości, podbudowuje poczucie własnej wartości.

Masz rację. Ale co ciekawe, rzadko mówimy, że ktoś czuje do nas odrazę. Nie rozpatrujemy wstrętu i odrazy w tym kontekście. Myślę, że warto by było – gdy już wiemy, że tak jest – rozmawiać o tym, zwłaszcza z dziećmi: że odraza to jest również pogardzanie drugim człowiekiem. Dotyczy to nie tylko dorosłych. Także rodzice, choć czasem nieświadomie, okazują pogardę swoim dzieciom –kiedy stawiają im wymagania, a dzieci nie są w stanie im sprostać; kiedy odcinają się emocjonalnie; kiedy jasno pokazują, że praca, telefon czy gra na konsoli są ważniejsze od dziecka. To wszystko to są różne odmiany pogardy i mają związek z odrazą.

Jeśli więc komuś się wydaje, że odraza nie ma wpływu na jego życie, może warto to przemyśleć dwa razy. Co z tym zrobić? Pozbyć się ludzi z naszego otoczenia, którzy w ten sposób na nas działają. Oczywiście nie zawsze się da. Naturalną obroną przed takimi zachowaniami jest wycofanie się. Myślę, że to w porządku w niektórych sytuacjach, bo tak samo wycofujemy się, gdy nie chcemy dotykać śmierdzącego mięsa. Wiemy, że ono nas nie zaatakuje, więc nie uciekamy, nie pocimy się na jego widok – ale budzi w nas obrzydzenie i tak samo dzieje się w różnych sytuacjach międzyludzkich.

Przypomina mi się jedna sytuacja w związku z dziećmi, mianowicie gdy ktoś narusza przestrzeń fizyczną, np. gdy zmuszamy dzieci do tego, żeby ktoś je wziął na ręce.

O tak! „Pocałuj ciocię”…

Tak. I to też jest okazywanie braku szacunku dla dziecka, ono czuje w tym momencie odrazę. To jest emocja dominująca. Ja sama nawet do pewnego momentu bardziej podpinałam to pod lęk – że nie znam tej osoby, rzadko się widujemy i to sprawia, że czuję się niekomfortowo, jeśli muszę pocałować ciocię. Ale odkąd zaczęłam zagłębiać się w emocje, to okazało się, że odraza jest o wiele bardziej adekwatnym uczuciem.

Dla dziecka ciocia jest obcym człowiekiem, więc już z tego powodu nie powinno się naruszać przestrzeni dziecka. W wielu książkach dla dzieci – i chyba coraz częściej, co bardzo sobie cenię – dorośli są opisywani z perspektywy dziecka, czyli że ktoś ma ogromny nos, w którym są włosy, dorośli mają zmarszczki, są spoceni, a ten zapach też często dzieciom nie odpowiada. To wszystko wiąże się z odrazą. To obraźliwe dla dziecka, kiedy mu mówimy, że taki ktoś ma je wziąć na ręce. Bardzo często widać to na rodzinnych zdjęciach, kiedy dzieci są zmuszane, żeby stanąć blisko dorosłych. Nie róbmy tego. Oczywiście nie naruszany psychiki dziecka, kiedy to się zdarzy raz na jakiś czas, ale stawiamy dziecko w niekomfortowej sytuacji. Sami tego nie lubimy, ale dzieci stawiamy w takich sytuacjach…

Nie jest też tak, że mamy pozwalać dzieciom oceniać drugą osobę po wyglądzie czy niefajnym zapachu. Chodzi o to, żeby wytłumaczyć to dzieciom. To, że coś nas obrzydza, jest bardzo subiektywne, i jest krzywdzące dla dziecka nakazywanie mu, żeby czegoś nie robiło, nie dotykało itd. Trzeba znaleźć cienką granicę pośrodku. Przypomina się fajna książka, dla starszych dzieci, tak od ósmego roku życia – „Pan Smrodek”Davida Walliamsa. Poznajemy tam dziewczynkę, która ma bardzo zdystansowaną mamę. Ta dziewczynka przypadkiem poznaje włóczęgę, czyli tytułowego Pana Smrodka, który śmierdzi niemiłosiernie, natomiast okazuje się jej najlepszym przyjacielem, bo słucha, rozumie i wspiera ją, czyli daje jej to wszystko, czego nie dają jej rodzice. Tutaj znalazłabym linię do rozmowy z dziećmi. Oczywiście dwulatkowi nie zdołamy tego wyjaśnić – dla niego spocona ciocia umalowana szminką będzie obrzydliwa i żadne tłumaczenia nie pomogą. Ale z dziećmi starszymi możemy rozmawiać o tym, co siedzi w głowie. W przeciwnym razie może to prowadzić do bardzo trudnych sytuacji, bo jeśli czujemy obrzydzenie czy pogardę w stosunku do ludzi, którzy są innego wyznania, to zaczynają się schody. Na taki rodzaj odrazy nie powinniśmy sobie pozwalać.

Znowu wracam do tego, że możemy sobie ułożyć te klocki w swojej głowie. Nie jest to emocja, która targa nami w trudny do ogarnięcia sposób, wręcz przeciwnie – to jedna z tych emocji, które można sobie zracjonalizować i wyjaśnić.

Bardzo ważną rzecz poruszyłaś: to uczucie ma dwojakie oblicze. Z jednej strony musimy być świadomi tego, że czujemy odrazę, a z drugiej – musimy sobie wytłumaczyć, dlaczego tak jest, spróbować to zrozumieć. Chłodna analiza swoich emocji i aktywne działanie – ta sekunda między myślą a działaniem – jest bardzo ważna. Bo możemy powiedzieć: „Dalej mnie odraża to i to w drugim człowieku”, ale można z taką osobą porozmawiać, może czegoś się dowiemy, nawet jeśli jesteśmy przekonani, że nie zmienimy zdania. A jeśli podchodzimy bezkrytycznie i zakładamy, że nigdy z kimś nie pogadamy, bo jest innego wyznania, innej rasy, to nie jest to dobre.

Poruszyłam temat religii, ty nawiązałeś do koloru skóry. To można ciągnąć dalej – w kierunku homofobii itd. To wszystko jest przejawem gardzenia drugim człowiekiem – „Brzydzę się, jak sobie wyobrażam, co ty robisz, w co wierzysz”. Nie można więc powiedzieć, że odraza nie ma wpływu na nasze życie. Jeśli pozwolimy, by miała taki wpływ, i nie będziemy nad tym pracować, to będzie ona oddziaływać na mnóstwo obszarów naszego życia. To jest przerażające. A jeżeli robimy coś z lęku, ze strachu, z gniewu, to zdarza się, że postąpimy w afekcie. Oczywiście nie wolno tym się usprawiedliwiać, ale można wytłumaczyć w ten sposób czyjeś zachowanie – bo ktoś działał w afekcie. Natomiast odraza tkwi w głowie. Nam się tylko wydaje, że czyjeś życie jest obrzydliwe, bo ktoś nie wierzy w to, co my, i przez to nim pogardzamy – takie myślenie jest po prostu niebezpieczne.

To wszystko wynika z pewnych kulturowych uwarunkowań. Emocje, które wydają się nam nasze, są w istocie mocno osadzone w kulturze i podlegają ocenie przez innych. Często płyniemy na tej fali, co znaczy, że dajemy się ponosić emocjom, bez racjonalizowania ich, bez zastanowienia się nad zachowaniem. Ja wiem, że fajnie brzmią hasła: „Dajmy ponieść się emocjom. Nasze życie będzie lepsze”, ale to są hasła, które brzmią dobrze co najwyżej w komediach romantycznych. Prawda jest taka, że pogarda wobec innych, ocenianie, że ktoś jest mniej atrakcyjny, sprawia, że rozwalają się związki między ludźmi, nie tylko między partnerami czy małżonkami, ale również między dzieckiem i rodzicem.

Tak jak wspomniałam, reakcją na pogardę jest wycofanie się. Bardzo często, jeśli rodzice mają wyobrażenie, że są lepsi od dziecka, i pogardzają nim dlatego, że jest małe, bezbronne, to w efekcie wycofują się emocjonalnie. Nie umieją postawić się na miejscu dziecka, żeby poczuć to, co ono czuje – nie są w stanie zastanowić się nad tym, czy rzeczywiście to jest w porządku, gdy wrzeszczymy na dziecko, gdy dajemy klapsa itd. Aby tego uniknąć, powinniśmy stawiać się w sytuacji drugiego człowieka. To pierwszy sposób na to, żeby pozbyć się odrazy – wejść w buty drugiej osoby. Gdy rozmawiamy z dziećmi, które często kierują się odrazą, warto zadać pytanie: „Co ten człowiek czuje, kiedy zwracamy się do niego w określony sposób?”. Czasem nawet nie wypowiadamy pewnych słów, tylko myślimy: „Miłość gejowska to coś obrzydliwego”, bo nie mamy odwagi powiedzieć tego na głos. Warto wtedy zadać sobie pytanie: „Co mógłby czuć człowiek, gdyby to usłyszał?”, „Co sam bym czuł, gdyby ktoś tak się do mnie zwrócił?”. Personalizujmy to, co wyrażamy w ogólnych słowach–„Co byś czuł, gdyby przyszło do ciebie dziecko i powiedziało, że jest gejem?”. To akurat ciężki temat, ale to może dotyczyć wielu aspektów. Często powielamy stereotypy, bo utrwaliły się w naszej kulturze, bo żyjemy w takim kraju. Ale nie musimy wcale się na to zgadzać. Jesteśmy myślącymi ludźmi i nauczmy nasze dzieci myślenia zamiast mówienia z obrzydzeniem, gdy coś lub ktoś jest nie taki jak my.

Z tą odrazą jest więc sporo zamieszania i nie sprowadza się ona jedynie do niesmacznego kalafiora czy ziemniaków na obiad. Czasami jest też tak – i bardzo mocno media to nakręcają – że czujemy odrazę do własnego ciała. Dotyczy to głównie kobiet i nastolatek. Wiadomo, że nastolatki są bardzo podatne na myślenie o sobie, dla nich jest bardzo ważne to, jak wyglądają. Warto o tym rozmawiać, bo jeśli kultura czy media społecznościowe sprawiają, że dziecko zaczyna czuć obrzydzenie do własnego ciała, to jest to niebezpieczne. Czasami bagatelizujemy to jako dorośli. Gdy nastolatek staje przed lustrem i mówi: „To, to i to mi się nie podoba”, bagatelizujemy: „A, bo ona dorasta, dla niej ważny jest wygląd”. Ale jeśli przeoczymy, że to przeradza się w coś poważnego, to dziecko będzie miało zaburzenia.

Zatrważająca jest liczba dzieci, które chorują na depresję. Jeśli komuś się wydaje, że to nie ma związku z wyglądem, to mógłby się zdziwić. Depresja to nie są tylko emocje czy niezaspokojone potrzeby, to jest cały szereg rzeczy, efekt komunikatów, które do nas docierają ze strony mediów czy innych ludzi. Jeśli więc dziewczyna czy chłopak widzą pewien model ciała, a nie mają takiego ciała – i nawet nie są w stanie sprostać temu, by tak wyglądać – to prędzej czy później zaczną o sobie źle myśleć. W starszym wieku oczywiście można się z tego wyleczyć, ale traci się jakąś cząstkę młodości i radości z powodu nieakceptacji swojego ciała. W wyniku obrzydzenia do własnego ciała można zrobić najróżniejsze rzeczy z tym ciałem, wyrządzić sobie krzywdę.

O tym wszystkim warto mówić. Bo czasem rzeczy, które pozornie nie powinny nas brzydzić, zaczynają nas brzydzić. Własne ciało nie powinno nas brzydzić, a niektórych brzydzi. Dotyczy to też jedzenia, zwierząt – to wszystko jest ze sobą powiązane. Nie można powiedzieć, że akurat coś nam się wyobraziło i nas to obrzydza. To wszystko jest raczej wynikiem wielu lat doświadczeń i tego, co mamy zapisane w genach.

Chociaż wracając do zwierząt – są takie, które mimo wszystko sprawiają, że czujemy obrzydzenie, prawda?

Wydaje mi się, że chyba tylko bezskorupowe ślimaki. Bo ślimak ze skorupką i różkami jest całkiem fajny.

Ślimak kojarzy się ze śluzem i dlatego budzi obrzydzenie. Ale zobacz, że nie przepadamy za szczurami, choć są bardzo mądre i krzywdy nam nie robią. Mimo to są symbolem obrzydzenia, przekłada się to nawet na wyzwiska wobec innych ludzi. A wynika to z tego, że szczury szwendają się po kanałach. Gdy sobie to uświadomimy, mózg sam dojdzie do wniosku, że są obrzydliwe. Podobnie jest z muchami. Nie znam człowieka, który by się zachwycał muchą, który by powiedział: „Lubię, jak mamy muchy w domu!”.

Albo komary!

Tak. Nawet nie analizujemy tego, mimo to obrzydliwość włącza się nam podświadomie – wiemy, gdzie te muchy siedzą, co jedzą itd. Jest to bardzo racjonalne, bo nie chcemy much na jedzeniu, i to mózg nam podpowiada, mimo że na co dzień sobie tego nie uświadamiamy. Jeśli dziecko ucieka na widok muchy, to co najczęściej wtedy mówimy?„Nie ma się czego bać, to tylko mucha!” Bo przecież ani nie ugryzie, ani nic nie zrobi, a nie zastanawiamy się nad tym, że muchy wywołują w dzieciach strach – nie wiadomo, co ta mucha zrobi, nie da się tego przewidzieć itd. Jeśli więc się nad tym zastanowimy, to są miliony rzeczy, które budzą w nas odrazę i mają wpływ na nasze życie.

Jeszcze jedno mi przyszło do głowy: kpina. Otóż gdy kimś pogardzasz, to go wyśmiewasz, kpisz z niego. To jest właśnie wyraz obrzydzenia, wstrętu do drugiego człowieka. Jeśli ktoś nie ma skrupułów, żeby wykpić drugiego człowieka – chociaż wie, że to jest kpina, że to słowa, które ranią – to jest to forma znęcania się nad drugim człowiekiem. Jeśli kogoś się wyśmiewa, to robi się to świadomie – chyba że jest się beztroskim hyziem-zyziem i ma się taki styl bycia. Czasem jest tak, że ktoś, kto jest duszą towarzystwa, a to rozpuści ploteczkę, a to komuś wbiję szpile. Mówimy wtedy: „A, bo on taki jest”, ale wyśmiewanie czy nieszanowanie innych to jest objaw pogardy. To świadczy wyłącznie o tym człowieku: że ma jakiś problem i że nad sobą nie pracuje.

Objawem odrazy może być też śmiech. Przykładowo ktoś do nas mówi albo narusza naszą strefę komfortu, czyli stoi za blisko, a my–zamiast powiedzieć asertywnie: „Nie rób tak”, lub odsunąć się bez sprawiania przykrości – wyśmiewamy go albo rzucamy w eter żarciki, z których inni się śmieją.

Śmiech pojawia się zwłaszcza wtedy, gdy odczuwamy stres. Wróćmy do tej sytuacji z ciocią. Jeśli dziecko nie chce pocałować cioci i ją odepchnie, to może się zdarzyć, że zacznie się z tego śmiać. I od razu jest afera! A to jest właśnie reakcja na obrzydzenie. Jeśli mówimy dziecku: „Jak mogłeś tak się zachować!”, to może ono się z tego śmiać. To zdarza się wtedy, gdy dziecko znajdzie się w niekomfortowej sytuacji, w szkole, w przedszkolu – czuje obrzydzenie do osoby, która je krzywdzi słowem, i zaczyna się śmiać. Nam się wydaje, że dzieci są bezczelne, a tak nie jest. Zamiast mieć pretensje, zastanówmy się przez chwilę, co robimy, co mówimy itd. Zastanówmy się, jak sami byśmy się czuli w danej sytuacji. Wtedy naprawdę o wiele łatwiej ogarnąć wszystkie emocje, nie tylko odrazę.

Przypomniało mi się jeszcze coś, o czym kiedyś usłyszałem w kontekście gniewu. Mówimy np.: „Wkurzasz mnie, bo masz takie i takie słuchawki albo okulary”. W ten sposób przenosimy obiekt gniewu na drugą osobę, a przecież to jest tylko w naszej głowie. To ja się wkurzyłem, to moja reakcja na otaczającą mnie rzeczywistość. Myślę, że tak samo jest z odrazą. Warto się zatrzymać, zastanowić: „Czemu ja tak reaguję? Czemu czuję odrazę do tej osoby, gdy powiedziała o swoich przekonaniach?”. To nie jest tak, że ta osoba jest odrażająca, tylko to jest w głowie, to nasza reakcja.

Dokładnie, to wszystko jest zakorzenione w głowie. Nasza dojrzałość, żeby sobie to uświadomić, to jest podstawa, to klucz do sukcesu. Wiadomo, że jesteśmy w biegu, bywamy zajęci i często trudno zastanawiać się nad wszystkim, zwłaszcza że odraza jest traktowana po macoszemu, nie skupiamy się na niej. Wolimy z automatu niektóre zachowania nazwać smutkiem albo gniewem, zamiast zastanowić się nad odrazą. A już samo to, że zdamy sobie sprawę, że odraza jest emocją, nad którą łatwiej popracować, sprawia, że trochę inaczej moglibyśmy podchodzić do pewnych sytuacji. A jeśli wszystko wrzucamy do worka z gniewem, to jest trudniej.

Dawno temu czytałam pewne opracowanie. Napisano tam, że nasze wyobrażenie o wyższości czy samo wywyższanie się prowadzi do powstawania stereotypów. Weźmy słynne stwierdzenie, że kobiety są słabsze. Jeszcze kilka lat temu nauczyciele uważali – mam nadzieję, że już tak nie jest, choć wiem, że tak jest – że dziewczyny mają mniejsze szanse w matmie. Przeprowadzono badania, które to wyjaśniły. Dzieje się tak dlatego, że nauczyciele nie są chętni dawać dziewczynom wyzwań. Jeśli przychodzi dziewczynka i mówi: „Nie rozumiem tego zadania”, to nauczyciel wyjaśnia, jakie jest rozwiązanie. A jeśli byłby to chłopak, nauczyciel powiedziałby raczej: „Tu możesz poszukać rozwiązania, tak spróbuj pokombinować”, czyli daje wędkę, która sprawi, że chłopak nauczy się samodzielnie i znajdzie rozwiązanie. Jeśli więc stereotyp związany z pogardą dla wiedzy czy mózgu kobiety może aż tak wpływać na postępowanie nauczycieli, to nic dziwnego, że faktycznie nadal się uważa, że mężczyznom wolno więcej. Ogólnie jest z czym walczyć, jeśli chodzi o pogardę, bo wkrada się ona w kulturę, w myślenie, w stereotypy.

Powiem ci, że w mojej branży inżynierii sieciowej są różne certyfikaty i przeważnie to mężczyźni starali się je zdobywać, ale jest coraz więcej kobiet. One też próbują zdobywać te certyfikaty. Jeśli mężczyźnie się nie uda, inni komentują: „Próbuj dalej”. Ale jeśli kobiecie się nie powiedzie, to bywa tak, że ludzie komentują: „O, księżniczka zabrała się za certyfikaty!”.

To jest pogarda w czystej postaci. To są dziesiątki lat do przepracowania, trzeba jeszcze wielu pokoleń, żeby pozbyć się takich zachowań. Zaczyna się w szkole od nauczycieli, ale nadal to na tej zasadzie działa. Co nam pozostaje? Jedynie praca nad sobą.

Dodam jeszcze, że zajmuję się m.in. rekrutacją w swojej firmie. Kiedyś nie myślałem, że już sama oferta pracy, która zostaje zamieszczona, może dyskryminować ze względu na płeć. Są badania mówiące, że jeśli mężczyźnie odpowiada 30% treści ogłoszenia, to na nie odpowie, a w przypadku kobiet musi to być co najmniej 70%. Jeśli więc w ogłoszeniu jest 20 różnych kryteriów, które trzeba spełnić, to od razu skreślamy większość kobiet.

Zaczęliśmy od pogardy, a skończyliśmy na równouprawnieniu, ale myślę, że to wiąże się ze sobą, bo to jest w naszych głowach i kodowało się przez długie lata. Dowiedziałem się z naszej rozmowy bardzo wiele, a to była też emocja, o której najmniej wiedziałem, bo kojarzyła mi się jedynie ze ślimakami.

Sami zostawaliśmy sobie tę emocję na koniec, więc też trochę po macoszemu ją potraktowaliśmy. Nie poszła na pierwszy ogień, przegrała z innymi, co nie znaczy, że nie będę teraz o niej mówić. Na pewno będę do tego wracać, bo jest ważne, żeby takie rzeczy sobie w głowie poukładać.

Kiedyś emocje pomagały nam w tym, by w ogóle przetrwał rodzaj ludzki. Myślę, że dalej tak jest w wielu przypadkach, natomiast nadbudowaliśmy sobie jeszcze wiele innych warstw, które łatwiej nam kontrolować, dlatego warto o tym mówić i warto się zastanawiać nad swoim zachowaniem. Najważniejsza jest ta sekunda – gdy ponosi mnie któraś emocja, warto sobie to uświadomić i nie temperować tego, bo z emocjami się nie wygra, ale jeśli posłużymy się nimi odpowiednio, to możemy tylko wygrać.

To prawda, pięknie to podsumowałeś! Dodam jeszcze tylko, że jeśli kusi nas, żeby mówić dzieciom: „Naucz się panować nad swoimi emocjami, bo masz już 3 lata”, to lepiej nie mówmy tak. Jeśli faktycznie zależy nam, żeby nauczyć dzieci panować nad emocjami, to gdybym miała dać tylko jedną poradę, powiedziałabym: pokazujmy to na własnym przykładzie. Możemy mówić, co chcemy, możemy przeczytać milion książek dla dorosłych i książeczek dla dzieci, bajek edukacyjnych, ale jeśli nasze dziecko będzie widziało, że to, co mówimy, kompletnie nie idzie w parze z naszym zachowaniem, to nie będzie docierał do dziecka żaden przekaz. Zataczamy więc koło: istotna jest samoświadomość, ta sekunda, która czasem decyduje, że w wyniku naszej reakcji dziecko wybucha, że nie da się z nim porozmawiać, ale może też stać się inaczej – stwierdzamy na spokojnie, że to jest proces, nic nie dzieje się z dnia na dzień i że dobrze nam idzie rozmawianie z dzieckiem o emocjach.

Dzięki, Ania, za ten odcinek. Dzięki za całą serię. Uważam, że to jest święty materiał. Może będzie się z nim działo coś więcej, na razie się zastanawiam. Jeszcze raz dzięki za twój czas!

Ja też dziękuję. Super się z tobą rozmawiało o emocjach.

Dzięki, do zobaczenia, hej!

Przewodnik po emocjach – linki 🌐

1 komentarz do “Co ma wspólnego ślimak i całuśna ciocia”

  1. Pingback: Co cię martwi? | Tylko dla Mam | Anna Jankowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *